czwartek, 30 października 2014

Makaron z brokułami, anchois i parmezanem

Walcząc z chorobą nie przestaję gotować. Mój brzuszek mimo wszystko jest głodny i nie bierze pod uwagę tego, że jestem chora. Czy mi się chce? Nie zastanawiam się nad tym. Lubię gotować i nawet jeśli jestem chora jest to dla mnie duża przyjemność. I mimo tego, że bardzo lubię kiedy M. przynosi mi herbatkę, leki, pyszne kanapki i zrobi obiad to jednak nie jest w stanie wygonić mnie z kuchni i kazać leżeć bezczynnie. I dzięki temu, że coś gotuję skupiam się na czymś innym i nie myślę o tym, że wszystko mnie boli. Fakt jest taki, że nie mam zbyt wiele sił na bieganie po kuchni. Także wszelkie kuchenne akrobacje odpadają. Ale jakieś szybkie i łatwe danie? Czemu nie! Miałam ochotę na kanapką z brokułem ale w efekcie zmajstrowałam obiad. Szybki, nieskomplikowany i smaczny. Stawiający na nogi:)





















Składniki:
ok 100 g makaronu na osobę -u mnie spaghetti ale może być dowolny
1 brokuł - pokrojony na kawałki 
starty parmezan- ok 3/4 szklanki
3-4 fileciki anchois
3 ząbki czosnku
sos sojowy
pieprz
olej do smażenia (u mnie ryżowy)
płatki chili (wg gustu- użyłam ok łyżeczki)
ok szklanka wody
łyżka prażonych pestek słonecznika

Wykonanie:
Makaron ugotuj al dente w osolonej wodzie. Na patelnię wlej odrobinę oleju dodaj czosnek pokrojony w drobną kostkę, płatki chili i smaż przez minutę ciągle mieszając. Następnie dodaj brokuł, anchois i zalej całość wodą. Przykryj i gotuj aż brokuł zmięknie- ewentualnie podlej jeszcze wodą. Przypraw sosem sojowym i pieprzem. Wymieszaj całość. Gdy makaron będzie gotowy wrzuć go na patelnię i wymieszaj z brokułem. Przełóż na talerz i posyp startym parmezanem wg uznania. Podawaj natychmiast po przygotowaniu. 

Smacznego!

Syrop imbirowy na przeziębienie + imbir kandyzowany

Niestety nie udało mi się tego uniknąć. Rozchorowałam się na dobre. I mimo, że lubię bezkarnie wślizgnąć się pod koc i popijać kakao żeby się rozgrzać to nie lubię już stanu półświadomości i snucia się po domu z bolącą głową i gorączką. Zwykle ratuję się pijąc herbatę imbirową (gotuję kawałek imbiru przez kilka minut i zalewam tym herbatę) ale dziś przypominałam sobie o tym syropie. Imbir świetnie rozgrzewa, leczy przeziębienie bo posiada właściwości przeciwzapalne. Ale ma jeszcze jedna zaletę. Pomaga podczas mdłości. Więc jest przyjacielem tych kobiet które w ciąży walczą z mdłościami. Ja właśnie do takiej grupy należałam. I powiem szczerze, że faktycznie mimo uciążliwych sytuacji imbir nieco łagodził  ten nieprzyjemny stan. Dolewałam sobie tego syropu do herbaty (czarnej, zielonej lub białej itp. - to bez znaczenia). Dziś też go sobie dolewam. Już nie z powodu mdłości ale niestety choroby. Szybko rozgrzewa i jest naprawdę smaczny. Można także stosować go jako polewę do ciast lub deserów.
Imbir kandyzowany zrobiłam jako efekt uboczny. Jest słodki, lekko ostry- przepyszny! Podgryzam go przez cały czas. Podczas choroby na pewno się przyda:) 




















Składniki:
100 g świeżego obranego imbiru
1,5 szklanki cukru
szklanka wody
laska cynamonu
(można także dodać kilka kulek pieprzu, ziela angielskiego lub szczyptę gałki muszkatołowej)

brązowy cukier- do obtoczenia imbiru po ugotowaniu

Wykonanie:
Imbir pokrój w 2-3 mm plastry. Przełóż go do garnka zalej wodą dodaj laskę cynamonu (lub inne przyprawy jeśli używasz). Wymieszaj i gotuj przez 5 minut. Po tym czasie dodaj cukier i wymieszaj aż się rozpuści. Gotuj przez kolejne 20 minut. Gdy przestygnie odcedź i przelej do butelki ze szczelnym zamknięciem. Przechowuj w lodówce. Odcedzone kawałki to nic innego jak kandyzowany imbir. Obtoczyłam je w brązowym cukrze. Gdy wyschną można użyć je do innych przepisów lub tak jak ja podjadać bezkarnie:)

Smacznego!
Smaczna Jesień

Pierogi ze śliwkami, imbirem i migdałami

W tym roku jakoś nie najadłam się śliwkami. Co prawda często je kupowałam ale większość zostawała zjedzona od razu po powrocie z targu przez mojego syna (nooo i trochę przeze mnie też:)) który uwielbia owoce i jakoś nigdy nie było mi po drodze żeby zrobić ciasto lub właśnie pierogi. A zabierałam się do nich kilkakrotnie. I w końcu udało się. Użyłam mrożonych sliwek ale to nie ma znaczenia. Pierogi są pyszne. I co ważne szybkie do zrobienia. Obiad raczej dla leniwców:) Śliwki bardzo lubią się z imbirem. Farsz- moim zdaniem naprawdę wart jest wypróbowania. 




















Składniki:
na ciasto:
1,5 szklanki mąki pszennej
ok 3/4 szklanki ciepłej wody
szczypta cynamonu

farsz:
0,5 kg śliwek (bez pestek- rozmrożone jeśli używasz mrożonych)
garść migdałów
kawałek imbiru

Wykonanie:
Składniki na ciasto wymieszaj w misce. Wody dolewaj stopniowo. Gdy wszystko dobrze się połączy wyrabiaj do momentu aż ciasto będzie gładkie. Odstaw na chwilę. W tym czasie śliwki pokrój na kawałki. Przełóż je do garnka dodaj starty imbir i gotuj przez chwilę aż śliwki się rozpadną. Przełóż je na sitko. Wody która odcieknie nie wylewaj. Do śliwek dodaj migdały i wymieszaj całość. Ciasto rozwałkuj i wycinaj koła. Napełnij je farszem i zlep. Gotuj w osolonej wodzie od wypłynięcia ok 2-3 minuty. Sok który pozostał z gotowania śliwek powinien zgęstnieć jeśli tak się nie stało gotuj go przez chwilę aż woda odparuje. Polej nim pierogi i posyp migdałami. Pierogi można także podawać np. z jogurtem naturalnym.

Smacznego!
Smaczna Jesień

środa, 29 października 2014

Pieczone placki ziemniaczane

Myślałam, że już jestem zdrowa. A tu nagle bum i choroba wróciła ze zdwojoną siłą. Głowa mi pęka i naprawdę źle się czuję. Pogoda "kaprysi" a ja razem z nią tyle, że ja w kwestii jedzenia. Nic mi nie pasuje i nie mam specjalnie na nic ochoty. Choroba odbiera mi przyjemność z jedzenia. Obiady muszą być raczej szybkie i nie wymagać zbyt wiele wysiłku i pracy. Nie mam siły stać przy garach nie mam też ochoty nawet kroić za wiele. Ale kocham placki ziemniaczane i zachciało mi się ich dzisiaj. Takie kulinarne marzenie chorego człowieka:) Ale wizja stania i smażenia placków... odbierała mi totalnie chęć ich zrobienia. Dlatego postanowiłam ułatwić sobie życie. Wszystkie składniki są dokładnie takie same jak na placki smażone różnica polega na tym, że te pieką się po prostu w piekarniku oszczędzając sporo naszego czasu. Zalet jest więcej. Po pierwsze do starcia ziemniaków użyłam robota kuchennego a placki piekły się właściwie bez mojego udziału. Niewiele pracy a efekt naprawdę świetny. Tak przygotowane placki nie są taką bombą kaloryczną jak te smażone. A to kolejny plus. Podałam je z sosem czosnkowym ale wybór sosu lub innego dodatku pozostawiam Wam. Będą świetne także z sosem chrzanowym. Szybko i o wiele mniej pracy niż przy tradycyjnych plackach.





















Składniki:
1 kg ziemniaków
1 jajko
mąka
sól
pieprz
2 ząbki czosnku
łyżeczka majeranku
olej (odrobina do posmarowania blachy)

sos:
szklanka gęstego jogurtu naturalnego (u mnie grecki)
5 dużych ząbków czosnku drobno posiekanych (wg. uznania)
sól
pieprz

Wykonanie:
Ziemniaki obierz i zetrzyj (na tarce lub tak jak ja użyj robota kuchennego- zajmie to minutę). Jeśli są bardzo wodniste odsącz wodę. Dodaj do placków czosnek, pieprz, sól i majeranek i tyle mąki żeby masa była w miarę zwarta. Całość wymieszaj. Blachę wyłóż matą do pieczenia i posmaruj odrobina oliwy. Układaj na macie placki pamiętając żeby nie były zbyt duże ani za grube. Rozpłaszcza je łyżeczką. Wstaw do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni i piecz przez 20-25 minut. Do momentu aż lekko się zrumienią. Podawaj natychmiast po przygotowaniu z sosem. Składniki na sos wymieszaj w miseczce i podawaj.

Smacznego!

wtorek, 28 października 2014

Pesto z rukoli i groszku z ryżem i groszkiem

Świat bez rukoli nie byłby dla mnie tym samym miejscem. Świat bez pesto.. byłby po prostu koszmarem. Rukola zamieszkała w mojej lodówce na stałe a od pesto z rukoli jestem uzależniona. Moi znajomi śmieją się że w moich żyłach na pewno płynie rukola.. Cóż.. jem ją właściwie w każdej postaci w różnych daniach śniadaniowych, obiadowych i kolacyjnych. Więc te komentarze mnie nie dziwią. Jeśli wpadacie tu w miarę regularnie to wiecie, że mam na punkcie pesto lekkiego bzika. Ale jak to bywa z uzależnieniami trudno z nimi walczyć. A to już totalna wariacja na temat pesto.. Rukola i ryż? I do tego groszek?! Dla mnie pestomaniaczki to naprawdę świetny pomysł. Inne pomysły na pesto znajdziecie tutaj.





















Składniki:
ok 100 g ryżu
1 i 1/2 szklanki groszku (mrożony)
125 g rukoli
garść migdałów
2 ząbki czosnku
sól
pieprz
oliwa
płatki chili

Wykonanie:
Ryż ugotuj al dente w osolonej wodzie. Pamiętaj żeby go nie rozgotować. Groszek jeśli używasz mrożonego, musisz rozmrozić. Do miksera wrzuć rukolę, migdały, pół szklanki groszku, sól, pieprz, chili i oliwę. Zmiksuj. Gdy ryż będzie ugotowany wymieszaj go z reszta groszku. Przypraw do smaku solą i pieprzem. Wymieszaj z pesto. Posyp płatkami chili. Podawaj od razu po przygotowaniu.

Smacznego!

niedziela, 26 października 2014

Pizza z figami, szynką westfalską, serem pleśniowym i suszonymi pomidorami

Za mną bardzo intensywny weekend. Pełen pysznego jedzenia, świetnego towarzystwa i dobrego humoru. Mimo, że zapowiadało się że będzie to spokojny weekend i czas odpoczynku okazało się zupełnie inaczej. Poniosło nas ale naprawdę bardzo to lubię. I bardzo się z tego cieszę. Tylko.. nie chcę nawet myśleć o tym ile zjadłam a tym bardziej nie chcę liczyć ile w tym było kawałków ciasta czekoladowego. Po 3 przestałam liczyć.
Piątek był tym dniem w którym to u nas spotkaliśmy się ze znajomymi. Ale to był wyjątkowo szalony dzień i to co zaplanowałam niestety nie miało prawa się udać. A że ostatnio kombinujemy z pizzą więc pizza. Jest prosta, pyszna i można dodać do niej to co lubimy i to czym akurat dysponuje nasza lodówka. U nas mistrzem robienia ciasta do pizzy jest M. Tzn był.. do tej pory. Bo to ciasto zrobiłam ja i jest wręcz doskonałe. Najlepsze z dotychczasowych które zrobiliśmy a było ich sporo. Co do samych dodatków. M. zrobił jedną a ja drugą. M postawił na "męskie"dodatki a ja na niebanalne połączenia i nietypowe smaki. Opłaciło się. Wszyscy byliśmy zadowoleni.






















Składniki:
Na ciasto (z ciasta zrobiliśmy 2 pizze i jeszcze trochę go zostało):
600 g mąki pszennej
50 g świeżych drożdży
1 płaska łyżeczka cukru
1 płaska łyżeczka soli
6 łyżek oleju
ok pół szklanki letniej wody

Dodatkowo:
4 figi
kilka plastrów szynki westfalskiej
kilka suszonych pomidorów
pół krążka sera pleśniowego (użyłam takiego z orzechami)

Wykonanie:
Drożdże przełóż do małej miski i zasyp cukrem. Odczekaj chwilę aż się rozpuszczą. Mąkę przesiać do miski. Dodaj sól, olej i drożdże. Wymieszaj. Stopniowo dodawaj wodę. Może się okazać, że użyjesz jej nieco więcej. Wyrób ciasto i odstaw do wyrośnięcia. Musi podwoić swoją objętość. U mnie wyrastało ok 2 godziny ale tylko dlatego, że moja pizza czekała na gości. Kilka razy odgazowałam ciasto uderzając w nie pięścią. Ciasto podziel na dwie części i uformuj placki. Użyj swoich ulubionych dodatków lub skorzystaj z mojego pomysłu i na ciasto rozłóż pokrojone w plastry figi, szynkę westfalską, pomidory pokrojone w kawałki i ser pleśniowy pokrojony w plastry. Piecz w temp 180 stopni przez 15-20 minut.

Smacznego!

Placki budyniowe

Planowałam zrobić angielskie crumpety. Ale odkryłam, że nie mam drożdży. Plany musiały natychmiast ulec zmianie bo mój syn domagał się placków. W dodatku spodziewałam się gości więc nie miałam zbyt wiele czasu na zastanawianie. Połączyłam właściwie tylko to co nawinęło mi się pod rękę. Efekt? Placki wyszły bardzo dobre z lekkim budyniowym posmakiem. Jak to placki są szybkie i bezproblemowe. Wystarczy łyżka i miska. Idealne dla dzieci ale nie tylko. Nawet moi goście zupełnie niespodziewanie zażyczyli sobie po jednym "na drogę":) 




















Składniki:
szklanka mąki pszennej
1,5 szklanki mleka
1 jajko
łyżka płynnego miodu (u mnie malinowy)
łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki budyniu (proszku 
łyżeczka oliwy

do podania: miód, dżem, jogurt naturalny itp

Wykonanie:
Wszystkie składniki wrzuć do miski i wymieszaj tak aby nie było grudek. Smaż placki z obu stron na zloty kolor. Ja smażę je na maszynie do placków więc nie używam już dodatkowo oleju. Podawaj z ulubionymi dodatkami.

Smacznego!

Bobotie- zapiekanka południowo-afrykańska

Czuję zimę. Zakopuję się pod koc, zaparzam herbatę imbirową i zapalam lampion który kupiliśmy na placu Jemaa el Fna w Marrakeszu- jednym z najbardziej niesamowitych miejsc w jakich byłam. Wspomnienia wracają. Czasem mam wrażenie, że żyję nimi za bardzo. Ale z drugiej strony po to właśnie podróżuję. Dzięki takim drobiazgom wieczory są przyjemniejsze, cieplejsze i łatwiej wytrzymać mi do kolejnych wakacji. Jedzenie też musi być rozgrzewające, ciekawe w smaku, nietypowe. Bobotie to zapiekanka pochodząca z Afryki Południowej.  I jak to zwykle z takimi zapiekankami bywa każda pani domu ma na nią swój własny przepis. Ogólnie to kombinacja mięsa, owoców i przypraw. Bardzo kremowa. I pyszna. Nietrudna i szybka. I idealna na kiepską pogodę. Każdy kęs sprawia, że robi się cieplej i przyjemniej. Same zalety..




















Składniki:
500 g mięsa mielonego (użyłam wołowego)
2 średnie cebule
3 ząbki czosnku
2 łyżki pasty curry (użyłam zielonej- pastę curry można kupić w większych sklepach na dziale kuchni świata)
szklanka mleka
łyżka białego octu winnego
2 kromki białego pieczywa
2 jajka
pół szklanki rodzynek
łyżka dżemu morelowego 
sól
pieprz
2 liście laurowe

Wykonanie:
Chleb zanurz w mleku. Odstaw. Cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż aż stanie się szklista. Dodaj posiekany drobno czosnek. Smaż przez chwilę i dodaj mięso. Gdy lekko się przysmaży dodaj pastę curry, ocet winny, rodzynki i morele. Dopraw do smaku solą i pieprzem. Wymieszaj całość. Chleb odsącz z mleka i dodaj go do mięsa. Znowu wymieszaj. Do mleka wbij dwa jajka i lekko roztrzep. Mięso przełóż do formy i zalej mleczno- jajeczną masą. Połóż liście laurowe. Wstaw do piekarnika rozgrzanego do temp. 180 stopni i piecz przez 30 minut.

Smacznego!
Smaczna Jesień

środa, 22 października 2014

Marokańskie klopsiki w sosie pomidorowym z ciecierzycą, jogurt z harrisą i sałatka z białej rzodkiewki

Kiedy obudziłam się rano i zobaczyłam ulice w deszczu czułam, że to nie będzie mój dzień. Nie cierpię zimna i deszczu. Ale z drugiej strony to czas na rozgrzewające dania i jakoś łatwiej mi ścierpieć tą jesienną pluchę. Wiedziałam, że ten czas w końcu przyjdzie ale liczyłam naiwnie, że może nie tak szybko. Jestem typowym dzieckiem lata, słońca i ciepła. Walczyć z pogodą nie mogę więc próbuję się z nią oswoić. Rozgrzać dobrym jedzeniem. Powspominać wakacje. Rok temu o tej porze już wiedziałam, że ferie spędzę w Maroku. Zimno dzięki temu było łatwiejsze do zniesienia. Dlatego dziś namiastka Maroka. Namiastka ciepełka i arabskiej ostrości. Harrisa, ras el hanout i mięsne klopsiki. Wszystko w sosie z passaty pomidorowej i ciecierzycy. Do tego zupełnie niemarokańska rukola z białą rzodkiewką. Trochę dla przełamania ostrych smaków. Całość fantastyczna, wakacyjna i przepyszna. Marokańska uczta. Zrobienie wszystkiego zajęło mi 20 minut. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami!




















Składniki:
500 g mielonej jagnięciny
ok 100 g ryżu na osobę
680 g passaty pomidorowej (jedna butelka)
puszka ciecierzycy (można użyć suszonej, ugotowanej)
pół papryczki chili
1 ząbek czosnku
1 duża cebula
jogurt naturalny
harrisa
sól
pieprz
2 łyżeczki przyprawy ras el hanout
olej do smażenia

Opcjonalnie:
Sałatka:
rukola
kawałek białej rzodkiewki
1 pomidor
oliwa
sok z cytryny
sól
pieprz

Wykonanie:
Wstaw wodę na ryż i ugotuj go al dente. Pokrój cebulę w półplaterki i podsmaż. Mięso przełóż do miski przypraw solą, pieprzem i łyżeczką ras el hanout. Uformuj klopsiki. Smaż na patelni aż staną się złociste. Do cebuli dodaj czosnek, papryczkę chili pokrojoną w kawałki. Smaż przez minutę i wlej passatę. Dodaj odsączoną ciecierzycę. Przypraw solą, pieprzem i 1 łyżeczką ras el hanout. Jogurt wymieszaj z odrobina harrisy. To danie można podawać z ryżem, kuskusem lub zgrillowaną tortillą. Na tym etapie całe danie jest gotowe. Podawaj je z kleksem jogurtu z harrisą. 
Jeśli decydujesz się na to żeby zrobić sałatkę obierz rzodkiewkę i obieraczką potnij ją na cienkie plastry. Rukolę ułóż na talerzu na nią połóż pomidory i rzodkiewkę. Polej sosem z soku z cytryny, oliwy i przypraw.

Smacznego!

Najprostszy chleb z ziarnami

W idealnym świecie autobusy się nie spóźniają i pada tylko wtedy kiedy jestem w domu. Idealny świat nie istnieje. Niestety. W moim świecie pada właśnie wtedy kiedy mój parasol zaginął w akcji nie potrafię go znaleźć. A autobus jak na złość właśnie wtedy się spóźnia. Kiedy wreszcie udało mi się wrócić do domu na początek rozgrzałam się gorącą czekoladą w wersji bez pianek i zrobiło mi się dużo lepiej. Później przyszła kolej na chleb. Zawsze w taką pogodę mam ochotę coś piec. Początkowo planowałam zrobić grecki chleb. Żeby przywołać trochę greckich, ciepłych klimatów. Ciągle tęsknie za smakiem tego chleba który jadłam na Rodos i wiem, że tęsknić za nim będę już zawsze. Jednak po namyśle stwierdziłam, że wolę chleb w wersji niesłodkiej. Padło na taki z ziarnami. Dodałam słonecznik, pestki z dyni i siemię lniane. Chleb jest bardzo prosty bo na drożdżach i jest naprawdę smaczny. Jestem bardzo zadowolona. To absolutnie najlepszy chleb jaki zrobiłam.






















Składniki:
1 kg mąki krupczatki
50 g świeżych drożdży
pół szklanki płatków jęczmiennych
pół szklanki płatków gryczanych (można użyć także np. pszennych lub żytnich)
6 łyżek siemienia lnianego
3 łyżki pestek słonecznika
3 łyżki pestek z dyni
3 łyżki sezamu
1,5 łyżki soli (płaskie)
ok 3 szklanki ciepłej wody

Wykonanie:
Płatki zmiel w młynku do kawy. Nie miel go zbyt długo. W misce wymieszaj mąkę, zmielone płatki, siemię, pestki z dyni i słonecznika, sezam i sól. Dodaj drożdże i stopniowo wodę. Może się okazać że użyjesz jej mniej lub więcej. Wyrabiaj aż składniki się połączą. Odstaw do wyrośnięcia na 30 minut. Po tym czasie wyrób jeszcze przez chwilę i umieść w dużej wysmarowanej masłem keksówce (lub dwóch mniejszych). Odstaw jeszcze raz na kolejne 20 minut. Piecz w piekarniku rozgrzanym do 230 stopni przez 40 minut.

Smacznego!
Zabieramy ze sobą posiłek

wtorek, 21 października 2014

Surowa kasza gryczana z kakao, syropem klonowym, bananem i migdałami

Cisza, spokój i ciemność. Tak wygląda mój dom rano. I lubię ten stan. Mieszkam co prawda przy ulicy ale niezbyt ruchliwej i tak naprawdę największy ruch to okolice południa. Rano ulica śpi. Ja trochę też. Tak melancholijnie i spokojnie, że aż szkoda mi psuć tę ciszę. Zwłaszcza blenderem. Trudno. Tak bywa. Wybieram takie śniadania które robią się same lub przy moim niezbyt wielkim udziale. Pomysł na to żeby przygotować kaszę na surowo znalazłam na kilku blogach śniadaniowych. Szalone więc godne wypróbowania. Obawiałam się tej surowizny ale powiem szczerze, że gdybym nie wiedziała, że kasza jest surowa to bym o tym zupełnie nie pomyślała. Z dodatkiem kakao, migdałów, syropu klonowego i banana okazała się fantastyczna. 




















Składniki:
100 g kaszy gryczanej niepalonej
łyżeczka kakao
łyżka syropu klonowego (lub miodu- ilość wg gustu)
50 g migdałów
1 banan
ok pół szklanki mleka (użyłam migdałowego- może być zwykłe lub ryżowe czy sojowe itp)

Wykonanie:
Kaszę przesyp do miski i zalej ją wodą. Odstaw na noc. Rano dodaj do kaszy połowę migdałów, kakao, syrop klonowy i mleko. Zmiksuj na gładki krem. Banana pokrój w plastry i dodaj do kremu. Posyp migdałami.

Smacznego!
Zabieramy ze sobą posiłek

Krem z pomidorów z prażonym sezamem i słonecznikiem

Czas nie jest moim sprzymierzeńcem... Mój syn postanowił nie spać już w ciągu dnia, co kończy się tym, że jest wyjątkowo...nazwijmy to niezdecydowany. Zabawy w chcę- nie chcę i tak- nie są na porządku dziennym. Czasem trudno mi nadążyć. Minusem jest to, że nie mam już tych 2 godzin na to żeby coś przygotować na obiad, albo żeby po prostu odpocząć. Plus jest taki, że mój syn jest w gruncie rzeczy bardzo spokojnym dzieckiem i ostatnio odkrywa uroki samodzielnej zabawy. A ja? Szukam szybkich rozwiązań lub przynajmniej takich, które nie wymagają ode mnie zbyt wiele pracy. A raczej "doskoku". Dziś krem z pomidorów..tak, tak kolejny krem.. czyli po prostu zupa pomidorowa. Mój smak dzieciństwa. Moja babcia zawsze robi ją z domowym makaronem i odkąd pamiętam zjadam niewyobrażalne ilość. Moja wersja nie smakuje jak zwykła pomidorówka. Jedząc ją przyszło mi na myśl, że jest bardzo...włoska.. Skąd skojarzenie? Jest aromatyczna, lekko pikantna i absolutnie inna, niż ta do której jestem przyzwyczajona. Ale bardzo mi smakuje. Świetna raczej z grzankami lub grillowaną bagietką niż z ryżem czy makaronem. 





Składniki:
1 kg pomidorów (możesz użyć rożnych gatunków)
2 średnie cebule
pól papryczki chili
2 ząbki czosnku (posiekane)
1 l bulionu
2 łyżki octu balsamicznego
ok 100 ml kwaśnej śmietany
oliwa
płatki chili- opcjonalnie
sól
pieprz
bagietka/ ciabatta/ grzanki
2 łyżeczki sezamu
2 łyżeczki słonecznika- łuskanego

Wykonanie:
Pomidory pokrój w ćwiartki. Rozłóż je na macie do pieczenia, skrop oliwą, posyp tymiankiem i piecz ok 20 minut. W tym czasie cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż na oliwie aż stanie się szklista. Na koniec dodaj posiekaną w kostkę papryczkę chili oraz czosnek. Zagotuj bulion. Gdy pomidory lekko się podpieką, odstaw je na chwilę żeby przestygły a następnie zdejmij z nich skórę. Zmiksuj pomidory z cebulą, czosnkiem i chili i dodaj do bulionu. Dodaj śmietanę (na początek rozprowadź śmietanę wraz z niewielką ilością zupy w szklance i dopiero dodaj całość do garnka). Przypraw do smaku solą i pieprzem. Dodaj ocet balsamiczny. Całość wymieszaj i zagotuj. Sezam i słonecznik upraż na suchej patelni. Zupę posyp płatkami chili, sezamem i słonecznikiem. Podawaj natychmiast po przygotowaniu.

Smacznego!
Smaczna Jesień Zabieramy ze sobą posiłek

poniedziałek, 20 października 2014

Chałka dyniowa

W tym roku zostałam obdarowana dynią. Lubię takie prezenty, ale ten przeszedł moje wszelkie oczekiwania, wyobrażenia i co tam jeszcze możliwe. Dynia była przeogromna. Większość zamroziłam, ale zrobiłam też puree które wpakowałam do słoików. Po słoikach już co prawda zostało wspomnienie, ale jest jeszcze zapas w zamrażarce. Intensywnie wszystko zużywam. Dorzucam puree nawet do owsianki. Ale tym razem wypiek dyniowy. Uwielbiam chałkę i uwielbiam dynię więc połączenie tych dwóch rzeczy było oczywiste. Chałka ma fajny, nienatarczywy posmak dyni. Z masłem lub miodem- genialna! Z resztek możecie zrobić tosty. Nic się nie zmarnuje:) Korzystajcie z sezonu dyniowego. 





















Składniki:
1,5 szklanki mąki chlebowej
3,5 szklanki mąki pszennej
25 g drożdży
3 łyżki cukru
1 szklanka ciepłej wody
1 szklanka puree z dyni (dynię ugotowałam w niewielkiej ilości wody i zmiksowałam)
2 jajka
1/2 szklanki oleju
1 łyżeczka soli

Wykonanie:
Drożdże zasyp cukrem i odstaw na chwilę. Dodaj wodę i lekko wymieszaj. Dodaj pozostałe składniki czyli jajka, mąki, puree, olej, sól. Wyrabiaj ciasto aż będzie gładkie i elastyczne. Odstaw na ok godzinę aż podwoi objętość. Po tym czasie podziel ciasto na dwie części. Każdą z części podziel na 3 zrób wałki i zwijaj tak jak się zaplata warkocz. Odłóż na blachę do pieczenia jeszcze na pół godziny. Wstaw do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika i piecz przez 40 minut. 

Smacznego!


Inne dyniowe pomysły:

Zabieramy ze sobą posiłek

niedziela, 19 października 2014

Tosty z mozzarellą na dwa sposoby

Lubię poranki. Bo o ile nie lubię rano opuszczać mojego cieplutkiego łóżka, to lubię ten moment ciszy w moim domu. Za oknem jeszcze ciemno i mam chwilę dla siebie. Chwilę na to żeby bezkarnie postać z herbatą w ręku, pogapić się na tosty, nigdzie się nie spieszyć i porządnie się obudzić. Przyznaje, że to nie jest wyjątkowo szybkie śniadanie. Trochę trzeba ubrudzić sobie ręce co nie każdemu będzie odpowiadało z samego rana. Ale ciągnąca mozzarella i słodki lub ostry sos są rewelacyjne do tego stopnia, że mogę wstać wcześniej i je zrobić. Każdy może sobie na szczęście wybrać porę na takiego tosta. Dla mnie nie ma to znaczenia. Robię takie tosty już od dawna. Znalazłam je w jednej z książek Nigelli i od tamtej pory to mój przepis na awaryjne sytuacje. Podaję te tosty na dwa sposoby. Albo z sosem chili- np z pastą Chipotles lub z dżemem żurawinowym (używam właściwie mrożonej żurawiny którą wrzucam do garnka z odrobiną cukru). I nie potrafię ocenić który wariant smakuje mi bardziej...




















Składniki (na dwa tosty):
4 kromki chleba
kulka mozzarelli
1 jajko
mąka
ok pół szklanki mleka
sos chili/ dżem żurawinowy/ mrożona żurawina
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Z chleba tostowego odkrój skórki. Mozzarelle pokrój w plastry i rozłóż je na chlebie. Dociśnij drugą kromką (dociśnij brzegi). Na 3 talerzykach rozłóż w kolejności mleko, mąkę i lekko ubite jajko. Na patelni rozgrzej olej. Maczaj tosty w mleku (szybko żeby nie nasiąknęły za bardzo), mące i jajku. Kładź na rozgrzanym oleju i smaż aż będą złociste a ser zacznie się topić. Podawaj natychmiast po przygotowaniu z ulubionym sosem.

Smacznego!
Zabieramy ze sobą posiłek

Tosty z pastą z sera, suszonych pomidorów i rukoli

Ostatnio gdzieś przeczytałam, że ludzie dzielą się na tych którzy po prostu wstają kiedy dzwoni budzik i na tych którzy przestawiają go wtedy o kolejne 10 minut (szaleńcy o 5). Ja ostatnio należę do tej drugiej grupy. Czy coś mi to daje? W końcu przez 10 minut się nagle nie wyśpię. Ale jednak coś daje. To takie powolne oswojenie się z rzeczywistością. Powolne zwłaszcza jeśli wiem, że przynajmniej jeśli chodzi o śniadania-  nie muszę się martwić. Tutaj połączyłam właściwie to co lubię najbardziej czyli suszone pomidory i rukolę. Nie w postacie sałatki, co by było oczywiste a pasty którą nafaszerowałam chleb tostowy. Dla ułatwienia zrobiłam ją dzień wcześniej a rano całość tylko zapiekłam. Tosty najlepsze są od razu po przygotowaniu. I takie ciepłe śniadanie w zimny poranek jest dla mnie idealne. 




















Składniki:
250 g serka kremowego
garść rukoli (spora)
kilka suszonych pomidorów
sól
pieprz
chleb tostowy

Wykonanie:
Serek przełóż do miski. Dodaj rukolę (lekko ją porwij). Suszone pomidory odsącz z zalewy i pokrój  w kawałki. Dodaj do serka. Całość wymieszaj i przypraw. Nakładaj pastę na chleb tostowy i zapiekaj w opiekaczu. Prościej być nie może:)

Smacznego!
Zabieramy ze sobą posiłek

czwartek, 16 października 2014

Pasta z bobu i awokado

Przez to że jestem nie do końca zdrowa mam niewiele energii. Ranki są koszmarne bo czuję się fatalnie. To najgorszy moment w ciągu dnia. No i nie mam ochoty nawet na to żeby zwlec się z łóżka nie mówiąc już o tym, że miałabym robić śniadanie. Ale wiem też, że jeśli rano go nie zjem jestem wściekle głodna i kończy się na tym że zjadam co popadnie. Dlatego ostatnimi czasy królują u mnie śniadania które przygotowuję wieczorem. Tak właśnie zrobiłam też tę pastę i poszła dziś ze mną do pracy razem z marchewką pokrojoną w słupki. Nie przepadam za bobem ale ta pasta jest naprawdę smaczna. Idealna do tostów i warzyw właśnie.




















Składniki:
szklanka bobu (miałam mrożony który ugotowałam i obrałam ze skóry)
pół awokado (obrane ze skóry)
sól
pieprz
łyżeczka posiekanej mięty
pół łyżeczki płatków chili
pół łyżeczki kuminu
2 ząbki czosnku
łyżka soku z cytryny
oliwa

Wykonanie:
Wszystkie składniki zmiksuj na pastę. Jeśli będzie się ciężko miksować dodaj więcej oliwy lub wody. Pasta ma mieć gładka konsystencję. Spróbuj i ewentualnie dopraw do smaku. Podawaj z tostami lub warzywami (wszystkimi na jakie macie akurat ochotę). 

Smacznego!
Czas na awokado Zabieramy ze sobą posiłek

Gorąca czekolada z piankami

Nadal walczę z przeziębieniem. I chyba jest coraz gorzej. Koszmar. Mam małą aptekę w domu, ale póki co poprawa znikoma. Dziś zachciało mi się gorącej czekolady. Ale takiej prawdziwej, gęstej, i aromatycznej.. Niedaleko mojego domu jest całkiem niezła pijalnia czekolady. I niestety zdarza mi się tam wpadać. Zwykle z duszyczką, która jest jeszcze większą fanką tego czekoladowego napoju niż ja. Nie ma nic lepszego niż gorąca czekolada, pyszne ciasto i babskie ploty. Niestety czekoladziarnia w pobliżu domu to błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. To tam odkryłam, że dobra gorąca czekolada nie ma nic wspólnego z kakao. Ale jak to ze wszystkim bywa, trzeba znać umiar w życiu. Pomysł żeby dodać do czekolady pianki pierwszy raz zobaczyłam o ile się nie mylę w jakimś filmie świątecznym. Od tamtej pory, gdy tylko robi się chłodniej przygotowuję sobie gorącą czekoladę właśnie w ten sposób. W zimny, grudniowy wieczór smakuje rewelacyjnie. Pianki są ekstremalnie pyszne.. pod wpływem ciepła rozpuszczają się też i nadają lekko słodkiego smaku. Rozpusta do granic możliwości.. Ale tłumaczę sobie, że choremu człowiekowi wolno więcej. W końcu czekolada uszczęśliwia. A jeśli tak, to taka gorąca czekolada wprowadza w stan euforii:)





















Składniki:
100 g gorzkiej czekolady (min. 80% zawartości masy kakaowej)
50 g dobrej mlecznej czekolady
szczypta soli
3/4 szklanki śmietany kremówki
kilka pianek
cukier puder (do smaku-ok łyżeczki)
opcjonalnie możesz także użyć chili lub mięty i dodać do kremu

mleko

Wykonanie:
Czekolady wraz ze śmietaną rozpuść w garnku. Gdy się już połączą dodaj cukier i szczyptę soli. Wymieszaj i odstaw. Ganache przełóż do słoiczka lub miseczki. Przechowuj go w lodówce. Gdy najdzie Cię ochota na gorącą czekoladę podgrzej mleko (kubek) i dodaj do niego krem czekoladowy. Dodaj go wg gustu. Ja na kubek (250 ml) dodałam 3 łyżeczki. Przelej do kubka i wrzuć pianki.

Smacznego!


Rozgrzewające napoje na jesień Smaczna Jesień

środa, 15 października 2014

Tiganites- greckie placki

Zastanawialiście się kiedyś co jedli starożytni Grecy? No to koniec zastanawiania się. Tak, na pewno jedli tiganites:) Pierwsze wzmianki o tych plackach pochodzą z IV wieku p.n.e. Więc Grecy twierdzą, że to pierwsze naleśniki na świecie. I mają to udokumentowane:) Nie wiem ile w tym prawdy ale wiem, że po pierwsze są najprostsze i najszybsze. A po drugie myślę, że możesz zaufać długoletniej tradycji i uwierzyć, że są pyszne. Co prawda przepisy na nie mogą się różnić ale myślę, że każda wersja jest świetna. Miałam okazję trochę pozwiedzać Grecję. Zarówno kontynent jak i wyspy. Przy tych plackach zawsze ustawiały się ogromne kolejki. Są niezbyt słodkie dlatego zawsze stały w towarzystwie miodów, dżemów- za słodkich jak na mój gust. Można podawać je także z jogurtem greckim z odrobiną cynamonu. Uwielbiam! Uwielbiam! Uwielbiam! 




















Składniki:
kubek (250 ml) mąki pszennej
250 ml mleka
1 jajko
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżka cukru
łyżka oliwy

miód, dżem, jogurt, owoce

Wykonanie:
W misce wymieszaj wszystkie składniki. Ciasto jest dość rzadkie ale na patelni formuje się w zgrabne placki. Smaż placki aż będą rumiane z obu stron.

Smacznego!

Krem z kaszy jaglanej na mleku kokosowym z kakao, mango i migdałami

Właśnie odkryłam, że niemal wszystkie moje ostatnie przepisy to przepisy na jakiś krem. Trudno. Tak bywa. Nie kontroluję tego jak widać.. No ale...były już kremowe zupy a teraz czas na kremowe śniadanie. Powiem szczerze że byłam lekko zaskoczona kiedy przeglądając blogi śniadaniowe natrafiałam bez przerwy na krem jaglany. Postanowiłam zrobić go w końcu i przekonać się czy faktycznie jest nad czym piać z zachwytu. I powiem szczerze przepadłam. Jem go od kilku dni bez przerwy. Wieczorem gotuję i miksuję kaszę a rano tylko dodaję owoce. Zrobiłam już różne wersje smakowe ale ta na mleku kokosowym smakuje mi najbardziej. Bardzo fajnym pomysłem jest także dodanie żurawiny. Zresztą kombinujcie orzechy czy owoce- świeże lub suszone będą tutaj znakomite. 






















Składniki:
1 szklanka nieugotowanej kaszy jaglanej
ok 2 szklanki mleka kokosowego (lub zwykłego)
pół mango
łyżeczka ciemnego kakao
garść migdałów

Wykonanie:
Kaszę dobrze wypłucz. Nawet kilkakrotnie. Gotuj ją w mleku aż stanie się miękka. Następnie zmiksuj na gładki krem. Zajmie to chwilę- inaczej będą grudki. Dodaj kakao i wymieszaj. Ja nie słodzę już kaszy wydaje mi się to zbędne ale możesz to zrobić:) Mango pokrój w kawałki i dodaj do kaszy. Posyp migdałami. Krem jest dobry zarówno w wersji na ciepło jak i na zimno.

Smacznego!
Zabieramy ze sobą posiłek

Krem z grillowanej marchewki z chipsami z boczku

No i stało się. Zabawy z pogodą w ciepło- zimno musiały się tak skończyć. Przyplątało mi się jakieś paskudne przeziębienie. To taki dziwny stan. Jeszcze zbyt wcześnie żeby pójść do lekarza, ale całkiem zdrowa nie jestem. Katar i ból gardła oto moi przyjaciele od kilku dni. Rozgrzewam się żeby się nie rozchorować na całego i dlatego wczoraj zmajstrowałam sobie ten krem. Szybki i bardzo stawiający na nogi. Pieczona marchewka i cebula stają się lekko słodkie, co nadaje też słodkości samej zupie. Chips z boczku okazał się fantastyczny- czego można było się po nim spodziewać. Do swojej porcji dodałam odrobinę mleczka kokosowego- dzięki temu zupa jest jeszcze bardziej słodka, więc jeśli nie lubicie takich smaków radzę tego nie robić. Zupę można podać z grzankami lub grillowaną bagietką. Polecam nie tylko tym których dopada przeziębienie:)





















Składniki:
1 kg marchewki
1 l rosołu
średnia cebula
2 łyżeczki miodu gryczanego
oliwa
łyżeczka nasion kolendry
łyżeczka kuminu
pieprz
sól
boczek pokrojony w cienkie plastry

opcjonalnie: pół szklanki mleczka kokosowego

Wykonanie:
Marchewkę obierz i pokrój w kawałki i rozłóż na macie do pieczenia. Skrop oliwą i miodem. Wymieszaj całość (rękami). Wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni z funkcja grilla i piecz aż marchewka zmięknie. Możesz także zrobić to na grillu. Gdy marchew będzie gotowa na matę ułóż plastry boczku i także grilluj aż stanie się chrupiący. W tym czasie cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż na oleju żeby stała się szklista. Gdy cebula i marchew będą gotowe zmiksuj je na gładką masę (miksuj aż masa będzie naprawdę gładka). Dodaj trochę bulionu lub wody żeby łatwiej się miksowało. Bulion zagotuj i wrzuć do niego zmiksowane warzywa. Przypraw kolendrą, kuminem, solą i pieprzem. Jeśli zdecydujesz że dodajesz mleczko kokosowe wlej je także. Gotuj przez chwilę, zmiksuj jeszcze raz i podawaj od razu z plastrem boczku.

niedziela, 12 października 2014

Trufle czekoladowe z serkiem mascarpone

Lubię czekoladę- to prawda ale znam jeszcze co najmniej trzy osoby które uwielbiają ją bardziej niż ja. Mnie wystarczy tak naprawdę niewielka ilość. Zjedzenie całej tabliczki nie wchodzi w grę- i nie dlatego, że myślałabym o ewentualnych skutkach takiej rozpusty ale bardzo szybko robi mi się za słodko i nie potrafię pozbyć się tego posmaku. I zawsze z zazdrością patrzę na kogoś kto nie ma takich czekoladowych przeżyć jak ja i może zjadać ją bez przeszkód. Dlatego pomyślałam o małych zgrabnych trufelkach. Takich na jeden kęs. Robiłam już podobne (tutaj) ale tym razem użyłam sera mascarpone i zrezygnowałam z likieru. Smak będzie zależał od czekolady jaką wybierzecie więc polecam możliwie najlepszą. Bardzo czekoladowe, delikatne i rozpływające się w ustach. Pycha!




















Składniki:
100 g gorzkiej czekolady (min. 80 % miazgi kakaowej)
100 g dobrej mlecznej czekolady
200 g serka mascarpone
łyżka cukru pudru (zmieliłam cukier trzcinowy)
kilka herbatników maślanych (wykorzystałam ok 4)
ciemnego kakao

Wykonanie:
 Czekolady rozpuść w kąpieli wodnej. Gdy lekko przestygną dodaj do nich serek, cukier puder i pokruszone herbatniki (staraj się aby herbatniki nie były zbyt mocno rozkruszone- tzn żeby nie otrzymać ciasteczkowej mąki). Wymieszaj całość. Odstaw do lodówki albo masa lekko stężała. Gdy to nastąpi na talerz wysyp odrobinę kakao. Formuj z masy małe kuleczki i obtaczaj je w kakao. Wstaw do lodówki aby stężały.

Smacznego!

Warzywa z krewetkami i ryżem

Ostatnie dni to naprawdę raj na ziemi. Pogoda nastraja tak pozytywnie. Cieszę się z tego i mam nadzieję, że utrzyma się jeszcze przez jakiś czas. Zwykle od końca września zapadam w zimowy sen i budzę się wraz z pierwszymi oznakami wiosny. Trochę w tym czasie czuję się jak zombie. Byle przetrwać do wiosny. Nie da się ukryć nie lubię ani jesieni ani zimy. Ale w tym roku jakby coś się zmieniło. I to na pewno za sprawą słońca. Kto by przypuszczał, że będę w październiku siedziała na balkonie i łapała słoneczne promienie? Chyba zacznę wierzyć, że jesień może być fajna. Dziś leniwie jak to na leniwą niedzielę przystało. Więc i leniwie w kuchni. Nie jestem typem który w niedzielę gotuje obiad z pięciu dań i dwóch deserów. To zwykle czas dla nas i staram się to wykorzystać. Żadnych zbędnych czynności kuchennych, żadnego stania przy garach godzinami. Absolutne minimum przy czym to minimum tez musi być smaczne. Dlatego wrzucenie warzyw na patelnię i doglądanie ich od czasu do czasu wydało mi się bardzo dobrym pomysłem. Dorzuciłam krewetki (przy okazji odkrywając, że rośnie nam mały fan krewetek) ale jeśli za nimi nie przepadacie dodajcie np. kurczaka.




















Składniki:
ok 100 g ryżu na osobę (u mnie basmati)
150 g krewetek koktajlowych (mrożone trzeba rozmrozić)
mała papryka czerwona pokrojona w plasterki
300 g kalafiora (różyczki)
100 g cukinii (obranej pozbawionej pestek)
3/4 szklanki zielonego groszki (użyłam mrożonego- który rozmroziłam)
szklanka (lub więcej) bulionu
sos sojowy
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
pieprz
sól
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż na oleju. Dodaj czosnek drobno pokrojony i całość polej sosem sojowym. Wrzuć warzywa, zalej bulionem i duś pod przykryciem aż wszystko zmięknie. Uważaj żeby się nie przypaliło. W razie potrzeby dolewaj więcej bulionu. Gdy wszystko będzie już prawie gotowe dorzuć krewetki. Potrzebują najmniej czasu. Przypraw pieprzem i sola jeśli to konieczne (sos sojowy jest słony). Ugotuj ryż al dente zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Podawaj ryż z warzywami od razu po przygotowaniu.

Smacznego!

Glasgow potato scones z jajecznicą i smażonym łososiem- czyli English Breakfast part 2:)

Dzisiaj zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno jesień? Jest tak pięknie, słonecznie i ciepło. Rano wypiłam szklankę wody z cytryną (od jakiegoś czasu stosuję to cudo) co spowodowało, że nie byłam wściekle głodna, a właściwie nie byłam głodna wcale i mogłam zrobić coś bardziej pracochłonnego i trochę się pokręcić w kuchni. Wczorajszy dzień/ wieczór tak pozytywnie mnie nakręcił i dał tyle pozytywnej energii, że nawet niezbyt przespana noc nie popsuła mi humoru. A pomysł żeby obierać ziemniaki na śniadanie wydał mi się atrakcyjny. To idealne weekednowe śniadanie. Takie które można zaserwować jeśli macie gości. Jest bardzo efektowne, sycące i piekielnie dobre. Użyłam smażonego łososia (tak smażyłam go rano ale to już szaleństwo- dlatego użyjcie wędzonego). Ale prawdę mówiąc wiele rzeczy się tu sprawdzi np ser feta (lub inny), warzywa grillowane, karmelizowana cebula czy mix sałat. Przepis może wydać się skomplikowany ale uwierzcie, że absolutnie taki nie jest:)




















Składniki (na 4 placki):
Glascow scones:
500 g ugotowanych ziemniaków
100 g mąki
łyżka masła
pół łyżeczki proszku do pieczenia
50 g startego sera cheddar (na małych oczkach)
sól
pieprz
garść szczypiorku
olej do smażenia (u mnie z pestek winogron)

Do podania:
4 jajka
spora garść roszponki lub rukoli
upieczony filet z łososia (mojego usmażyłam w przyprawach na oleju kokosowym) lub wędzony łosoś
oliwa truflowa- opcjonalnie
lub ulubione dodatki

Wykonanie:
Ugotowane ziemniaki rozgnieć i dodaj do nich mąkę, masło, proszek do pieczenia i starty cheddar. Wymieszaj całość. Podziel na 4 części i uformuj kule. Każdą rozpłaszcz na ok 2 cm i smaż na rozgrzanej patelni z odrobina oleju na złoty kolor. W międzyczasie jajka rozbij do miseczki przypraw solą i pieprzem. Zrób jajecznicą. Gdy placki będą upieczone na każdym rozłóż trochę roszponki lub rukoli, dodaj jajecznicę, ułóż kawałki łososia. Skrop oliwą truflową.

Smacznego!

Przepis J. Oliviera lekko zmieniony:)
Naleśniki na 100 sposobów

sobota, 11 października 2014

Kanapka z figą, rukolą i serem pleśniowym

M. pląta się po stolicy więc i ja wykorzystuję tę chwilę. Pogoda sprzyja leniwemu włóczeniu się i postanowiłam odkryć zakamarki miasta. I myślę sobie, że takie plątanie się po mieście, nawet małym, z kawą w ręku ma swój klimat. Odkryłam nowe miejsca, inne zobaczyłam w nowej odsłonie. I mimo, że mieszkam tu już 7 lat i znam okolicę bardzo dobrze, dziś zobaczyłam jak bardzo się myliłam. A może po prostu wcześniej byłam zbyt zajęta żeby zerknąć w każde miejsce i zatrzymać się na kawę? Taka "wycieczka" była mi bardzo potrzebna. To coś jakby reset systemu. Ostatnio brak mi czasu na wszystko więc cieszę się że udało mi się "wyłączyć" i trochę poplatać doceniając przy tym mniejsze i większe odkrycia. Do powrotu do domu zmusił mnie zmrok i chęć przygotowania tej kanapki. Pierwotnie miała powstać pizza z rukolą i figą ale zagniatanie ciasta dzisiaj nie wchodziło w grę. Więc dla ułatwienia wszystko wylądowało na kanapce. W wersjach z jajkiem sadzonym i bez z rukolą i roszponką. Wiem, że taka kombinacja nie będzie dla wszystkich atrakcyjna ale tak to już jest że każdy ma inny gust. Aaaa...i wersja z rukolą jest według mnie zdecydowanie lepsza (mimo, że zdjęcie z roszponką).




















Składniki (na 2 kanapki):
2 kromki chleba (u mnie razowy)
kilka plastrów sera pleśniowego
garść rukoli
1 figa

opcjonalnie jajko sadzone

Wykonanie:
Na kromkach ułóż ser pleśniowy, rukolę i figę pokrojoną w plastry. Jeśli zdecydujesz się na sadzone jajko połóż jeszcze ciepłe na kromce. Jeśli nie dodasz jajka polanie kanapki sosem balsamicznym wydaje mi się dobrym pomysłem:)

Smacznego! Zabieramy ze sobą posiłek

Shepherd's pie- zapiekanka pasterska

Jesień. Chodzimy więc do parku i bawimy się w najlepszą zabawę jesieni czyli wojnę na liście.. Rzucamy się nimi.. mnie wplatają się we włosy i w chustę mojemu maluchowi zostają w kapturze. Szalejemy do utraty tchu rozrzucając liście najbardziej jak się da. Nie raz P. wpada w nie cały. Nigdy nie przepadałam za jesienią ale teraz czuję magię tej pory roku. Wracamy do domu i odgrzewam tą pyszną zapiekankę. Jako że ostatnio mam fazę "Zapiekanki są fajne" dziś postawiłam na klasyk. Shepherd's pie- czyli zapiekanka irlandzka. Przyznaję, że jest tu trochę pracy. Głównie machania nożem przy czym nie jest to praca skomplikowana a efekt jest naprawdę tego wart! Może nawet polubię jesień?




















Składniki:
500 g mielonej jagnięciny
4 duże ugotowane ziemniaki
3 łyżki mleka
100 g startego sera cheddar
1 duża cebula
1 łodyga selera naciowego
2 średnie marchewki
2 ząbki czosnku
puszka pomidorów (lub 3 świeże pomidory pozbawione skóry)
sos worcestershire (porządny chlust:))
sól
pieprz
łyżka masła
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż na oliwie. Dodaj czosnek drobno pokrojony, marchewkę startą na dużych oczkach i seler pokrojony w niewielkie kawałki. Podsmażaj aż warzywa zmiękną. Dodaj mięso. Gdy całość trochę się podsmaży dodaj pomidory (w puszcze lub świeże). Przypraw solą, pieprzem i sosem worcestershire. Całość jeszcze chwilę smaż i przełóż do wysmarowanej masłem formy do zapiekania. Ziemniaki rozgnieć i dodaj do nich sól, pieprz masło i cheddar. Wymieszaj aby masa była gładka. Rozłóż ziemniaki na warzywach i mięsie. Wstaw do rozgrzanego do 190 stopni piekarnika i piecz ok 20 minut. Do momentu aż ziemniaki lekko się przypieką (możesz ustawić funkcję grilla).

Smacznego!


Smaczna Jesień

Pasta jajeczna

Październik zaskakuje mnie piękną pogodą. Choć uciążliwe jest to że rano wychodzę z domu owinięta chustą a wracam z pracy z płaszczem zwiniętym w kulkę i wpakowanym do torby bo jest wręcz upalnie. Nie marudzę. Korzystam z tej pięknej pogody jak mogę. I bardzo się nią cieszę. A właściwie cieszymy razem z synem. Zbieramy liście- które malujemy farbami i kasztany z których robimy "ludziki". Bardzo jesiennie i przyjemnie. A odnośnie pasty.. Jedno jest pewne. Pasta jajeczna to niekwestionowany hit śniadaniowy. Dla mnie też. Uwielbiam ją! Ale na jakiś czas jakimś sposobem udało mi się o niej zapomnieć. Przypomniałam sobie jaka jest pyszna kiedy jadłam podobną przygotowaną na niedzielne śniadanie przez mamę mojej przyjaciółki (mamo Dominiki- pasta była świetna!:D). I szczerze mówiąc nie pamiętam jak dużo jej zjadłam..ale naprawdę dużo.. Pyszna, szybka i bardzo prosta. 




















Składniki:
5 ugotowanych jajek 
2 rzodkiewki
szczypiorek
sól
pieprz
ok łyżka majonezu
ok pół łyżeczki musztardy

Wykonanie:
Jajka obierz ze skorupek i pokrój w kostkę. Rzodkiewkę także pokrój w kostkę. Szczypiorek posiekaj. Przełóż wszystkie składniki do miski. Dodaj sól, pieprz (sporo:P) oraz majonez i musztardę (wg uznania). Wymieszaj całość.

Smacznego!

wtorek, 7 października 2014

Spaghetti z kurczakiem w sosie porowo- serowym

Nie jestem wegetarianką (mamo, naprawdę nie jestem) ale za mięsem niespecjalnie przepadam. Muszę mieć na nie wybitną ochotę żeby je zjeść. To danie będzie smaczne zarówno w wersji wege jak i z mięsem. M. pochłonął je z mięsem ja oczywiście bez (choć spróbowałam jego wersji i też była super). I oboje byliśmy zadowoleni. Sos porowo- serowy jest genialny i zanim dodałam go do makaronu, muszę się przyznać, wyjadłam połowę ale absolutnie nie czuję się winna. Fakt że do makaronu zostało go niewiele ale to cena jaką musi płacić M. za to że to ja gotuję.




















Składniki:
ok 100 g makaronu na osobę
1 pierś z kurczaka (na 1 osobę)
1 duży por -tylko biała część
100 g sera z niebieską pleśnią lub więcej
śmietana
sos sojowy
pieprz
sól
olej do smażenia (u mnie z pestek winogron)

Wykonanie:
Makaron ugotuj al dente. Zostaw ok pół szklanki wody z gotowania makaronu. Pierś z kurczaka pokrój na kawałki i zamarynuj w odrobinie sosu sojowego. Odstaw na chwilę a nastepnie podsmaż na oleju. Por pokrój w półplasterki i podsmaż na oleju aż zmięknie. Dodaj do niego ser pokrojony w drobne kawałki (łatwiej będzie się rozpuszczał). Gdy się rozpuści przypraw sos solą i pieprzem. Dodaj trochę śmietany (3-4 łyżki) żeby wszystko dobrze się połączyło. Makaron wymieszaj z sosem serowym i dodaj trochę wody z gotowania jeśli potrzebujesz rozcieńczyć sos. Dodaj mięso całośc wymieszaj i podawaj od razu po przygotowaniu.

Smacznego!

Krem cebulowo-ziemniaczany

Ostatnio mam fazę na zupy. Mimo, że za zupami nie do końca przepadam. Koniecznie zupy-kremy. Gęste, zawiesiste..to chyba przez tą pogodę. Ta zupa nie wygląda obiecująco. Nazwałabym ją raczej zupą bagienną. Kolor, niezbyt atrakcyjny- przyznaję, to zasługa karmelizowanej cebuli. Nie zrobiłaby  z tego powodu furory w eleganckiej restauracji- to pewne. Ale jest przepyszna. Rozgrzewająca, aromatyczna..i wyjątkowo prosta. Choć to na pewno nie jest potrawa na szybki obiad. Karmelizowanie cebuli, gotowanie ziemniaków to jednak trochę trwa. Ale w ponure dni mam ochotę zamknąć się w kuchni, pogotować i poczuć trochę domowego ciepełka:) 
Aha...i zamiast cebuli możecie użyć pora lub cebuli czerwonej. Też zadziała.





















Składniki:
3 duże cebule
3 duże ziemniaki
2 ząbki czosnku
1 l bulionu
sól
pieprz
gałka muszkatołowa
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż na na odrobinie oleju na wolnym ogniu. Nie skracaj czasu podsmażania i niech Cie nie korci podkręcanie ognia wtedy cebula się spali i nici z pysznego słodkawego smaku. Dodaj pokrojony czosnek. Gdy cebula będzie szklista zblenduj ją na papkę. Ziemniaki pokrój na mniejsze kawałki i ugotuj w osolonej wodzie. Gdy będą ugotowane także je zmiksuj. Połącz cebulę i ziemniaki. Jeszcze raz zmiksuj. Masa musi być gładka. Jeśli będzie się ciężko miksować dodaj odrobinę bulionu. Bulion zagotuj i dodaj do niego puree ziemniaczano-cebulowe. Całość dla łatwiejszego połączenia znowu zmiksuj. Przypraw solą, pieprzem i świeżo zmieloną gałką. Podawaj natychmiast po przygotowaniu. Zupę możesz podać z grzankami lub z bagietką.

Smacznego!







Smaczna Jesień