środa, 31 grudnia 2014

Szczęśliwego!

Bardzo nie lubię podsumowań, bilansów i postanowień noworocznych. Powodują tylko rozdrażnienie, że nie udało się czegoś zrobić i człowiek zamiast cieszyć się Nowym Rokiem stwierdza, że wszystko jest beznadziejne bo zawsze znajdzie się coś czego nie udało się wykonać.. Ten rok jednak był dla mnie dość szczególny. Wiele zmian, wyzwań i początków. Zwłaszcza w sferze kulinarnej. Miliony nowych smaków i kilka podróży które kulinarnie były niesamowite. Mnóstwo wrażeń i ciekawych ludzi po drodze. Wiele nowości. Ale na szczęście są stałe punkty w moim życiu. I kilka stałych osób z M. na czele bez których ten rok nie byłby taki jak był. Nie sposób Was wymienić ale każdemu dziękuję za wszystko a wiecie że to właśnie o Was chodzi. Dziękuję również Wam wszystkim którzy wpadacie tutaj regularnie, komentujecie - ilość odwiedzin z dnia na dzień mnie zaskakuje.. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej! Życzę Wam wszystkim żeby ten Nowy Rok przyniósł wiele sukcesów na każdej płaszczyźnie, spełnienia marzeń, samych pozytywnych chwil i aby był fantastyczny i wyjątkowy. Ja natomiast mam nadzieję, że kolejny rok będzie dla mnie pełen wyzwań kulinarnych, że będzie smaczny i niesamowicie dobry! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku:)

wtorek, 30 grudnia 2014

Pierogi z gruszką i cynamonem

Pierogi zawsze kojarzyły mi się z czymś trudnym, pracochłonnym. Wynikało to pewnie z tego, że kiedy moja mama lub babcia robiły pierogi zajmowało to dużo czasu. Zajmowało sporo ale za to pierogów też było sporo. Na szczęście ja nie robię 100 pierogów i trwa to krócej no i wcale nie jest trudne. A dodatkowo posiadam mini przyrząd do sklejania pierogów a on ułatwia życie. Moja babcia (mama mojego taty) robi najlepsze pierogi ruskie a moja mama najlepsze z grzybami na wigilię. Trudno dorównać tym smakom. Ale zupełnie nie ma potrzeby im dorównywać czy próbować prześcignąć. Niech to co najlepsze u babci pozostanie najlepsze u babci a to co u mamy to u mamy. Taki stan rzeczy powoduje, że czuję się jakoś bezpieczniej i lepiej bo wiem, że są miejsca i smaki które się nigdy nie zmienią. A ja pokombinuję sobie z gruszką i cynamonem. I też wyszło naprawdę bardzo smacznie. Przepisów na ciasto pierogowe jest mnóstwo więc wybierzcie taki który zwykle stosujecie. A jeśli nie macie podaję ten który u mnie funkcjonuje. Ah..no i gruszki można zmienić na jabłka. To tak w ramach kolejnych kombinacji...




















Składniki:
na ciasto:
300 g mąki
ok 200 ml gorącej wody
szczypta soli

nadzienie:
3 gruszki
cynamon- wg gustu dodałam ok pół łyżeczki 
cukier- wg gustu- w zależności od tego czy gruszki są wystarczająco słodkie
kilka kostek gorzkiej czekolady

Wykonanie:
Składniki na ciasto połącz ze sobą i wyrób elastyczne i gładkie ciasto. Ilość wody może się zwiększyć lub zmniejszyć (zależy ile wchłonie jej mąka) więc dodawaj ja stopniowo. Po wyrobieniu odstaw ciasto na ok 15 minut aby odpoczęło. 
Gruszki obierz i pokrój w drobną kostkę. Jeśli to konieczne dodaj nieco cukru a następnie cynamon i wymieszaj całość. Gdy ciasto będzie odpowiednio gładkie i będzie swobodnie odchodzić od rąk, podsyp blat mąka i rozwałkuj ciasto. Wycinaj szklanką (lub kubkiem:)) koła, nadziewaj gruszką i zlepiaj. Gotuj partiami w osolonej wodzie. Wrzucaj pierogi do wrzątku gdy woda będzie bulgotać a po wrzuceniu zmniejsz temperaturę i poczekaj aż wypłyną. I gotuj od tego czasu ok 2-2,5 minuty. 
Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej (czyli na garnek z wodą wstaw miskę- miska nie może dotykać wody- i wrzuć do garnka czekoladę, poczekaj aż się rozpuści). Możesz rozpuścić czekoladę także w mikrofalówce ale pamiętaj, że czekolada nie lubi zbyt wysokiej temperatury a w mikrofalówce ciężko ja kontrolować. Rozpuszczona czekoladą polej pierogi.

Smacznego!

sobota, 27 grudnia 2014

Likier piernikowo- czekoladowy

W tym roku jakoś trudno mi było złapać "klimat świąt". Strasznie drażniły mnie kolejki, świąteczne piosenki i całe to zamieszanie. Ale wiem co jest przyczyną. Robiłam wszystko na ostatnia chwilę. Niestety nie dało się inaczej. Wszystko w biegu. Na szczęście już same święta minęły spokojnie, rodzinnie i smacznie. Powinnam umieścić ten post wcześniej i taki miałam plan. Ale doba trwa tylko 24 godziny. Nic straconego. Przed nami Sylwester i karnawał i taki likier na pewno znajdzie nie jednego amatora. Częstuję nim wszystkich w zasięgu wzroku i wierzcie mi nikt nie przeszedł obok niego obojętnie. Jest naprawdę genialny. Aromatyczny. lekko gęsty i przy tym szybki do wykonania. Nie trzeba się wcale bardzo namęczyć żeby go przygotować. A popijanie go w gronie rodziny lub przyjaciół i przy choince daje mnóstwo frajdy i ma swój klimat. Nie jest zbyt mocny więc jeśli lubicie nieco mocniejsze likiery dolejcie nieco więcej wódki. Kwestia gustu.



Składniki:
400 ml śmietany kremówki
100 g gorzkiej czekolady
2 łyżeczki przyprawy do piernika
200-250 ml wódki
ok 70-90 g cukru pudru

Wykonanie:
Czekoladę połam na kawałki. Wrzuć ja do miski i rozpuść w kąpieli wodnej (miskę ustaw na garnku z odrobiną wody, pamiętaj żeby miska nie dotykała wody). Dodaj kremówkę. Całość wymieszaj. Dodaj przyprawę do piernika i cukier puder wg uznania. Dolej wódkę- również wg uznania. Wg mnie ok 230 ml jest w sam raz. Wtedy likier nie jest ani zbyt mocny ani zbyt słaby. Po przygotowaniu rozlałam go do kilku buteleczek i przechowywałam w lodówce. Natomiast już po otwarciu w szafce. Po przechowywaniu w lodówce nieco gęstnieje więc możecie rozrzedzić go niewielką ilością wódki. Ale naprawdę niewielką:) 

Smacznego!
Korzenne przysmaki

Sos tatarski i sos żurawinowy- dodatki do wędlin

Od jakiegoś czasu, mniej więcej od dwóch lat, M. sam przygotowuje i wędzi mięso. Ja za mięsem niespecjalnie przepadam ale kiedy przynosi świeżo uwędzone mięsko jestem pierwsza do degustacji. Rzadko kupuję wędliny w związku z tym a jeśli już muszę to wybieram takie bez konserwantów i innych cudów łudząc się i okłamując, że ich tam nie ma. To oczywiste, że samodzielnie przygotowane wędliny są o niebo lepsze niż te sklepowe. Podkręcam ich smak przygotowując różnego rodzaju dodatki. Zwykle są to dwa sosy. Żurawinowy i tatarski. Świetnie pasują do mięs. Wiem, że sto razy szybciej jest otworzyć sos tatarski ze słoika (to samo żurawina ze słoika do mięs) niż go zrobić ale ten kupny ma się do domowego nijak. Nie potrafię wybrać jednego ulubionego. Zawsze robię dwa i obydwa są moimi ulubionymi... Spróbujcie a już nigdy nie wrócicie do sklepowych sosów. Zawsze używam świeżej żurawiny (tzn świeżą mrożę i później wykorzystuję w miarę potrzeb) więc ciężko mi powiedzieć jak będzie z suszoną ale wydaje mi się że również da radę:)





















Składniki:
Sos tatarski (z tych proporcji wychodzi cała góra sosu:)):
słoik marynowanych pieczarek
4 korniszony
4 jajka ugotowane na twardo
sól
pieprz
majonez

Wykonywanie:
Jajka przekrój na pół i oddziel białka od żółtek. Żółtka utrzyj z majonezem. Pieczarki, białka i korniszony drobno posiekaj. Połącz z majonezem i żółtkami. Przypraw do smaku solą i pieprzem.





















Składniki:
Sos żurawinowy:
250 g świeżej żurawiny
1/3 szklanki czerwonego dobrego wytrawnego wina
pół małego jabłka 
cukier lub miód
ok pół szklanki wody (lub więcej)


Wykonanie:
Żurawinę umyj i wrzuć na patelnię. Zalej winem i wodą i dodaj cukier lub miód i jabłko pokrojone w kostkę. Gotuj całość aż żurawina zacznie pękać. Żurawina zawiera dużo pektyn więc sos będzie dość gęsty można go nieco rozrzedzić wodą. Gotowanie żurawiny może zająć ok 35-45 minut. W tym czasie możesz dolewać nieco wody. Zdejmij sos z patelni w momencie gdy nie jest jeszcze bardzo gęsty. 

Smacznego!

Piernikowy budyń z kaszy jaglanej

W końcu mamy śnieg:) Noo...może mój entuzjazm jest jeszcze przedwczesny bo do prawdziwego śniegu jeszcze daleko... ale jestem pełna optymizmu jak zwykle i cieszę się z tego, że powoli robi się biało. Dziś wybraliśmy się na spacer. Cóż z tego, że zimno! Zastanawiam się przy okazji czy chłopcy wyrastają z rzucania się śnieżkami? Mój duży chłopiec nie wyrósł. Tuż po wyjściu z domu od razu dostałam śnieżką.. Nie jestem pewna czy powinno mnie to dziwić? Czekam tylko aż mój mały chłopiec odkryje tę zabawę. I wtedy po mnie. Po długim spacerze uwielbiam się rozgrzewać małymi przysmakami. Oto jeden z nich. Budyń z kaszy jaglanej z dodatkiem przyprawy do piernika. W końcu świąteczny czas powoduje, że możemy bezkarnie sypać ją do wszystkiego. Ciasta, muffiny, ciasteczka, owsianki, budyń.. Możliwości jest wiele. Bo przecież w żaden inny czas nie smakuje ona tak fantastycznie jak teraz. Budyń przygotowałam z kaszy jaglanej. Ale kasza gryczana lub manna też jest godna rozważenia. Dodatki? To kwestia gustu orzechy, migdały, suszone owoce ale obowiązkowo musi się pojawić przyprawa do piernika. Tylko pamiętajcie o tym żeby z nią nie przesadzić. Tak więc bezglutenowo i wegańsko tym razem. I pysznie!




















Składniki:
2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
pół łyżeczki przyprawy do piernika
płaska łyżeczka kakao
ok pół szklanki mleka roślinnego (użyłam migdałowego ale może być dowolne, a jeśli nie zależy Wam na tym aby było wegańsko krowie mleko też będzie ok)
miód lub syrop klonowy

opcjonalnie: orzechy, suszone owoce itp.

Wykonywanie:
Wszystkie składniki zmiksuj na gładką masę. Mleko dodawaj stopniowo żeby całość nie była zbyt rzadka. Po zmiksowaniu dodaj ewentualnie jeszcze odrobinę miodu lub syropu klonowego. Posyp orzechami lub suszonymi owocami.

Smacznego!
Korzenne przysmaki

piątek, 26 grudnia 2014

Placuszki warzywne z orzechami nerkowca

Święta, święta i po. No może prawie bo zahaczamy o weekend przedłużając sobie leniuchowanie o kilka dni:)  Zjedzona ilość moczki i makówek- absurdalnie wysoka... Nie mam wyrzutów w końcu czekam na to cały rok! Ale mając dziecko w domu wiecie, że jedzenie świąteczne nie leży w kręgu jego zainteresowań. A przynajmniej nie leży w kręgu zainteresowań mojego syna i muszę przygotować coś innego. Ze świątecznego stołu wybiera zaledwie kilka rzeczy. Ale za to mógłby jeść tony owoców i warzyw, kasz i serów. Niestety mięso to jedna z tych rzeczy za którymi delikatnie mówiąc nie przepada. Ma tę przypadłość właścwie już "od brzucha" bo kiedy byłam w ciąży nie mogłam nawet patrzeć na mięso. Więc przypuszczam że to była jego sprawka. Jedynie co akceptuje to szynki przygotowane i uwędzone przez M. Ufff...chociaż tyle. Za to takie placuchy warzywne uwielbia i zawsze zjada naprawdę sporo. Ja też nie mam nic przeciwko nim zwłaszcza jeśli podam je z sosem czosnkowym. Co do warzyw...dodajcie takie jakie akurat macie. Placki świetne są z brokułem, kalafiorem, brukselką lub kalarepą. To dobry pomysł na przemycenie warzyw ale nie tylko. Możecie dodać odrobinę soczewicy, pokombinować z rożnymi kaszami lub dodać drobno posiekane mięso. A jeśli zależy Wam na tym aby placki były bezglutenowe wystarczy zamienić mąkę na bezglutenową:) Pełna dowolność i to jest w nich najlepsze!




















Składniki:
(dowolne warzywa w dowolnej ilości)- dzisiaj u nas:
1 marchewka
kawałek selera
pół szklanki dyni
pól szklanki bobu
2 średnie ziemniaki
szczypta soli
zioła prowansalskie
olej lniany
mąka 
szklanka orzechów nerkowca (lub innych- migdały i orzechy laskowe też będą dobre)
olej do smażenia (użyłam kokosowego)

Wykonywanie:
Wszystkie warzywa ugotuj. W międzyczasie orzechy upraż na suchej patelni aż się zrumienią i posiekaj je drobno. Następnie zmiksuj ugotowane warzywa i dodaj olej, sól, orzechy i zioła. Dodaj tyle mąki żeby masa formowała się w placki ale nie dodawaj zbyt dużo mąki. Ciasto powinno pozostać dość luźne. Smaż na oleju kokosowym (lub innym) aż placki będą rumiane z obu stron.

Smacznego!

środa, 24 grudnia 2014

Święta, święta...

Kochani, dziś bardzo, bardzo szybki post niekulinarny. Bardzo chciałam Wam złożyć serdeczne życzenia z okazji Świąt. Mnóstwa miłości, spokoju, oddechu aż codziennej gonitwy. Życzę Wam rodzinnych, spokojnych i smacznych Świąt:) I nie zapomnijcie podczas okołoświątecznej krzątaniny o tym co najważniejsze w tym magicznym czasie:)


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Śledzie z karmelizowaną czerwoną cebulą

Te śledzie na pewno będą śniły mi się po nocach. Są absolutnie doskonale! Może nie są ekstra szybkie do zrobienia bo karmelizowanie cebuli trwa ale uwierzcie te śledzie są tego warte. Nie jest to tradycyjna wersja ale jest naprawdę oryginalna i przepyszna. Pasują na wigilijny stół ale nie tylko. Będą świetne na każdą okazję. Zarówno tę bardziej elegancką jak i w wersji domowej.. zjadane bez opamiętania prosto z miski.. Pycha!





















Składniki:
500 g śledzi
sok z połowy cytryny
1/3 szklanki oliwy

Wykonanie:
Śledzie pokrój na kawałki i skrop cytryną. W misce układaj na przemian śledzie i cebulę aż do wyczerpania składników. Na koniec całość polej oliwą. Przykryj folią i wstaw do lodówki na 2 dni aby smaki się przegryzły. 

Smacznego!

Śledzie z suszonymi śliwkami i orzechami

Do dziś myślałam, że wszyscy są gotowi na święta poza mną. Ale po odwiedzeniu sklepu stwierdzam, że chyba ludzie zwariowali i robią wszystko na ostatnią chwilę. W sklepach szaleństwo! Stanie w gigantycznych kolejkach, upierdliwi klienci przy kasie, wózki sklepowe naładowane po brzegi jak gdyby ludzie nie przygotowywali się na święta tylko na jakiś potężny kataklizm który zagoni ich do podziemi i będą żyć z tych zapasów które zrobią.. Dramat. Zrobienie zakupów nawet szybkich graniczy z cudem. Trudno..musiałam. W tym roku Wigilia u nas. To druga jaką mam okazję przygotować. Pierwsza była dość pokraczna byłam tydzień przed porodem wielka jak orka i zmęczona okropnie targaniem tylu kilogramów w brzuchu. I mam wrażenie, że ta będzie równie pokraczna. Brak mojego przygotowania jest imponujący. Ale się staram. Dziś na tapecie śledzik. W zeszłym roku zrobiłam śledzie na rauszu i były to jedne z lepszych jakie jadłam. Nie przestaję  więc kombinować. Tym razem szybkie śledzie z suszoną śliwką kalifornijską i orzechami włoskimi. Nietypowe ale bardzo smaczne. Idealne nie tylko na wigilijny stół.




















Składniki:
500 g śledzi
3/4 szklanki orzechów włoskich
100 g suszonych śliwek kalifornijskich
2 łyżki octu winnego lub jabłkowego
1/3 szklanki oliwy lub dobrego oleju

opcjonalnie: orzechy laskowe lub morele

Wykonanie:
Orzechy upraż przez chwilę na suchej patelni a następnie posiekaj. Śliwki pokrój w paseczki. Śledzie umyj i pokrój w kawałki. W miseczce połącz orzechy, śliwki i śledzie.  Dodaj ocet winny i oliwę. Wymieszaj. Możesz pokombinować z różnymi rodzajami oleju i dodać np. olej z orzechów włoskich lub laskowych. Śledzie wstaw do lodówki na 2-3 dni.

Smacznego!

niedziela, 21 grudnia 2014

Szybki piernik- najlepszy!

Staram się bardzo nadgonić "magię świąt". Nieobecność nieobecnością ale święta tuż tuż i trzeba się zabrać do pracy. Dziś dekorowałam pierniki upieczone z tego przepisu. Są genialne! No ale w końcu przyszedł czas na piernik. Przepis dostałam w zeszłym roku od przyjaciółki mojej mamy- Pani Asi- której bardzo dziękuje za zdradzenie mi rodzinnej receptury. Prawdę mówiąc piernik jest fantastyczny. Przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze jest przepyszny. W zeszłym roku zrobiłam jeden kilka dni przed wigilią i zjedliśmy go właściwie z marszu i musiałam upiec w wigilię drugi (w tym roku upiekłam go już dwa razy więcej). Po drugie jest w całej swojej pyszności bardzo szybki i prosty do zrobienia. Ktoś powie, że przecież piernik powinien leżakować, nabrać mocy itp. Ale staram się być realistką. Nie każdy o tym pamięta i ma na to czas i ochotę w odpowiednim czasie. A ten piernik jest naprawdę fantastyczny, ma moc i absolutnie niczego mu nie brakuje. Pani Asiu jeszcze raz bardzo dziękuję i jestem pewna że przepis zostanie już ze mną. Delikatnie go zmieniłam ale mam nadzieję, że mi to Pani wybaczy:)




















Składniki:
400 g mąki pszennej
300 g płynnego miodu
2 łyżki cukru (użyłam brązowego)
100 g masła
10 g sody oczyszczonej
3 jajka (osobno żółtka i białka)
na karmel:
50 g cukru (użyłam brązowego)
125 ml gorącej wody

Wykonanie:
50 g cukru zrumień na patelni aż zrobi się karmel. Wtedy dolej gorącą wodę i poczekaj aż się rozpuści. Dodaj wtedy miód i przyprawy. Wymieszaj i poczekaj aż się wystudzi. Utrzyj masło z 2 łyżkami cukru. Następnie dodawaj po jednym żółtku i miksuj kilka sekund. Gdy całość będzie połączona dodaj masę z miodem i wymieszaj. Na koniec partiami dodawaj mąkę z sodą. Całość wymieszaj i przelej do foremek. Piernik dość mocno wyrasta więc nie wlewaj ciasta aż po brzeg formy. Z jednego przepisu wyszły mi dwie średnie choinki. Możesz udekorować lukrem lub pozostawić bez dekoracji, Ja nie jestem mistrzem dekorowania raczej jestem antytalentem więc lukier i cukrowe pisaki to i tak szczyt moich możliwości:)

Smacznego!
Korzenne przysmaki

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Gofry biszkoptowe z miodem miętowym

1 grudnia.. Od dziś zaczęłam bezkarnie wyciągać świąteczne atrybuty. Od razu jakoś tak w domu cieplej i milej. 1 grudzień to w moim przypadku czas zmian. Niby końcówka roku, a u mnie początki. Z ważniejszych dla mnie.. porzucam poranne wyczekiwanie na autobus na rzecz cieplutkiego samochodziku. Choć prawdę powiedziawszy.. autobusowe poranki z książką- będzie mi Was bardzo brakowało. Naprawdę bardzo.. Przy takiej grudniowej pogodzie, zachciało mi się dziś czegoś słodkiego. Z pomocą przyszedł mój synuś. Koniecznie muszą być gofry. No dobrze, ale tym razem biszkoptowe. Dla mnie były ok. Smakują faktycznie trochę jak biszkopt. Ale przyznaję, że jajka są dość mocno wyczuwalne i ogólnie gofry są słodkie, więc jeśli tego nie lubicie to nie jest przepis dla Was. W takim wypadku polecam te najprostsze gofry:)





















Składniki:
5 jajek
150 g mąki
100 g cukru
5 łyżek gorącej wody
skórka starta z jednej cytryny (wcześniej sparzonej)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

dodatki: ubita kremówka, owoce, cukier puder, dżem, lub miód miętowy

Miód miętowy:
1 łyżka miodu np. akacjowego
łyżeczka świeżej mięty

Wykonanie:
Oddziel żółtka od białek. Białka ubij na sztywną pianę. Żółtka utrzyj z cukrem, wodą i skórka cytrynową. Mąkę wymieszaj z proszkiem i dodaj do żółtek. Całość znowu wymieszaj. Gdy masa będzie gładka dodawaj stopniowo białka. Delikatnie mieszaj. Wylewaj partie ciasta do gofrownicy i piecz aż gofry będą rumiane. Miód wymieszaj z miętą i polej nim gofry.

Smacznego!

Feta, burak i orzechy

Strasznie marznę. Jak my wszyscy zapewne. Naprawdę nienawidzę zimy, ubierania się na cebulę. porannego zwlekania się z ciepłego łóżka tylko po to żeby uderzyło mnie przeraźliwe zimno.. No może trochę przesadzam. Ale tylko trochę. Wychodząc z domu czuję się jak bałwan. A przecież nie ma jeszcze śniegu.. Ostatnio coś mnie wzięło na buraki. Ale nie gotowane a pieczone. Zdecydowanie wolę warzywa w wersji pieczonej niż gotowanej. Nabierają fajnego smaku. Z fetą i orzechami  buraki smakują super i są bardzo ciekawą przekąską. Nie musicie układać ich tak jak ja. Wystarczy ułożyć plastry buraka i fety naprzemiennie. Ja po prostu miałam ochotę na piramidki, kolumny i inne dziwactwa:) 




















Składniki:
3-4 średnie buraki
1 opakowanie sera feta
garść orzechów lub migdałów (użyłam orzechów laskowych ale migdały będą lepsze)
olej (u mnie ryżowy)
oliwa sezamowa (lub inna)

Wykonanie:
Buraki obierz i pokrój w cienkie plastry. Jeśli się obawiasz że będą piekły się zbyt długo możesz je chwilę pogotować aż lekko zmiękną. Ułóż buraki na blaszce do pieczenia polej odrobina oleju i całość wymieszaj rękami. Tak aby buraki pokryły się olejem. Włóż je do rozgrzanego do temp. 180 stopni piekarnika i piecz ok 20-25 minut aż będą zupełnie miękkie. Trzeba je sprawdzać. Długość pieczenia będzie zależna od wielkości ukrojonego plastra. W czasie pieczenia buraków ser feta pokrój w plastry a orzechy/migdały posiekaj. Gdy buraczki się przypieką układaj na przemian fetę i buraki. Posyp migdałami lub orzechami i skrop oliwą. 

Smacznego!

niedziela, 30 listopada 2014

Krewetki z czarnym makaronem

Pisałam już nie raz. Krewetki to dla mnie najprostszy i najszybszy pomysł na obiad. I nie ukrywam że chyba jeden z ulubionych. Dorwałam świeże krewetki. I niestety to mnie przypadł w udziale proces obierania ich i przygotowywania. Nie cierpię tego ale dziś to M. przyszedł na gotowe. Cóż czasem trzeba się poświęcić. Na szczęście szybko poszło. Bo to nie jest jakieś ciężkie zadanie ale go po prostu nie lubię. Krewetki nie potrzebują zbyt wiele. Odrobinę przypraw i chwila smażenia. Wybrałam dziś makaron z sepią. To tak żeby było ciekawiej. Całość dzięki temu wyglądała naprawdę fajnie. Pychota!




















Składniki:
ok 100 g czarnego makaronu na osobę (lub wg gustu)
250 g krewetek
2-3 ząbki czosnku
sól
pieprz
płatki chili
1/3 szklanki wina (najlepiej różowe)
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Makaron ugotuj al dente. Jeżeli masz krewetki obrane z pancerzy masz połowę mnie pracy. Jeśli nie pozbaw je głowy, pancerza i jelita (natnij krewetkę wzdłuż tułowia i usuń czarną nitkę- jelito które ciągnie się wzdłuż całego tułowia. Umyj je i osusz. Rozgrzej olej wrzuć czosnek smaż minutę i dodaj krewetki. Całość zalej winem. Przypraw je sola i pieprzem. Smaż minutę mieszając. Nie smaż krewetek ich za długo. Na patelnię wrzuć makaron i wymieszaj. Przełóż na talerze i podawaj od razu po przygotowaniu.

Smacznego!

Jak zrobić suszone płatki chili

Z ostrą kuchnią jest mi bardzo po drodze. To zdecydowanie moje klimaty. Pasty chili i inne ostre wynalazki goszczą u mnie każdego dnia. Bardzo odpowiada mi także śródziemnomorski pomysł polewania chleba dobra oliwą zamiast smarowania go masłem. Posypujemy całość płatkami chili właśnie i naprawdę uważam, że prostota jest cudowna. Taki bardzo prosty kanapkowy pomysł przywieźliśmy z Grecji. Podczas wszystkich greckich wakacji uskutecznialiśmy tę metodę a i w domu też o tym nie zapominam. Przez długi czas miałam problem ze znalezieniem płatków chili więc zaopatrywałam się w bardzo duże ilości na wakacjach. Teraz pojawiają się w sklepach ale są w takich ilościach że gdybym dobrze posypała nimi cokolwiek to wystarczyłoby na jeden raz. Ususzyłam je więc sama i uważam to za najlepsze rozwiązanie.. spokojnie doczekam do kolejnych wakacji:)
Płatki można dosypywać do zup, sałatek, kanapek, przeróżnych dań a nawet deserów (np. budyń z chili)




















Składniki:
2 papryczki chili (użyjcie ulubionej odmiany)

Wykonanie:
Papryczki umyj i osusz. Przekrój je na pół a następnie w kostkę. Ja nie pozbywam się pestek. Ale jeśli chcesz możesz to zrobić. Metodę suszenia możesz także wybrać wg własnego przekonania. Ja wysypałam całość na papier śniadaniowy i położyłam na kaloryferze który odwalił całą robotę:) Ułóż je po prostu w suchym miejscu. Ale możesz także suszyć je w piekarniku. Rozłóż papryczki na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem i nastaw piekarnik na 60 stopni i susz je przy otwartych drzwiczkach. Suszenie potrwa ok 2-3 godzin. Ja suszyłam je na kaloryferze bo bywam leniwa i tam gdzie mogę sobie ułatwić to to robię:). Po suszeniu wrzuć je do moździerza i rozdrobnij je jeszcze wg gustu. Zanin przesypiesz je do pojemnika upewnij się że są dobrze wysuszone i nie są spleśniałe. Inaczej niestety pleśń szybko się rozwinie i płatki trzeba będzie wyrzucić.

Smacznego!

środa, 26 listopada 2014

Pierniki z ciasta dojrzewającego

Tak wiem.. do świąt jeszcze miesiąc ale to prawie tyle ile musi dojrzewać ciasto na pierniki. Leżakuje ok 3 tygodnie więc myślę, że to najwyższy czas żeby je przygotować. Pierniki są bardzo aromatyczne i naprawdę smaczne. Wyrabiacie ciasto i możecie zapomnieć o nim na jakiś czas a w odpowiednim momencie hop do piekarnika. Użyłam domowej przyprawy do piernika bo jest tysiąc razy lepsza i ma się nijak do tej którą możemy dostać w sklepie. Dzięki temu pierniki pachną obłędnie. Pierniki możecie polukrować czy ozdobić jak chcecie. Ja niestety nie miałam na to czasu. Małe rączki czekały w pogotowiu żeby zwinąć kilka sztuk. Więc musiałam działać szybko. Wyszło mi ich całkiem sporo ale jeśli planujecie je rozdać lub po prostu lubicie pierniki to proponuję podwoić proporcje.. Cóż..u mnie już bardzo świątecznie:)




















Składniki:
800 g mąki pszennej- dodawaj ją stopniowo, zacznij od 700g (lub trochę więcej)
250 ml płynnego miodu
pół szklanki cukru
pół kostki masła
1,5 płaskiej łyżeczki sody oczyszczonej
1/3 szklanki mleka
2 średnie jajka
szczypta soli
łyżeczka cynamonu
łyżeczka imbiru w proszku
łyżeczka świeżo startej gałki muszkatołowej*

opcjonalnie lukier

*można dodać więcej przyprawy do piernika lub dodać przyprawy wg własnego gustu

Wykonanie:
W garnku rozpuść masło, miód, cukier i poczekaj aż masa będzie jednolita. Gdy przestygnie dodaj do niej mąkę, jajka, sodę rozpuszczoną w mleku, sól i przyprawy. Zagnieć na jednolita masę. Jeśli ciasto będzie zbyt rzadkie podsyp je mąką. Ma powstać ciasto które będzie dało się wałkować. Następnie włóż je do naczynia w którym będzie dojrzewać, owiń czystą szmatką i wstaw do lodówki na nieco ponad 3 tygodnie. Po tym czasie rozwałkuj ciasto i wykrawaj pierniczki. Piecz je w rozgrzanym piekarniku w temp. 180 stopni przez 10 minut. Nie czekaj aż pierniki będą twarde. Wyciągnij je kiedy jeszcze będą dość miękkie ale upieczone. Polukruj wg gustu. 

Smacznego!


zBLOGowani.pl

Krem z marchewki, pomarańczy i czekolady

Codziennie obiecuję sobie, że pójdę spać wcześniej. Rzeczywistość jest mniej optymistyczna. Może niedługo uda mi się w końcu odpocząć i złapać oddech. Tak. Na pewno to mi się uda. Póki co ranki są ciężkie. Śniadanie przygotowuję więc jeszcze w półśnie i zwykle staram się coś zrobić już wieczorem. Najbardziej pasują mi takie które wymagają jedynie zmiksowania. Gdy byłam dzieckiem moja mamunia bardzo często robiła surówkę z marchewki i pomarańczy. To wspomnienie posłużyło mi jako baza mojego śniadania. Nie dodałam ani cukru ani miodu- marchewka jest wystarczająco słodka. Całość polałam gorzką czekoladą. Doskonały początek dnia. Smaczny, kolorowy i szybki do zrobienia. Sprawdzi się także jako przekąska.




















Składniki:
3 ugotowane marchewki
1 pomarańcza
kilka kostek gorzkiej czekolady

Wykonywanie:
Pomarańczę obierz ze skórki. Zmiksuj ją z marchewką. Możesz dodać odrobinę wody jeśli całość nie będzie chciała się zmiksować. Nie dodawaj jej jednak zbyt dużo. Czekoladę rozpuść (możesz rozpuścić ją w mikrofalówce dodaj wtedy ok łyżkę mleka i pilnuj żeby czekolada się nie "przypaliła"). Polej roztopioną czekoladą krem.

Smacznego!

wtorek, 25 listopada 2014

Pasta z soczewicy i suszonego pomidora

Znacie to powiedzenie, że powinniśmy śniadania jadać jak król, obiad jak książę, a kolację jak służący? No więc uskuteczniam. Jem bardzo porządne śniadanie i bardzo lekkie kolacje. Czasem ludzie rezygnują z jedzenia kolacji, ale to zdecydowaniem nie dla mnie. Wiem, że jeśli nie zjem kolacji to będę po nocy szperać po lodówce. A to jeszcze gorsze. Więc staram się nie opychać, co jest dla mnie bardzo trudne, bo uwielbiam coś podgryzać wieczorami. Wczoraj zrobiłam hummus. I nadal w klimacie pasty pozostaję, ale nieco innej. Bardziej pikantnej. Ale przepysznej. Dzisiaj na obiad zrobiłam to danie. Tylko trochę za dużo ugotowałam soczewicy. Posłużyła mi więc jako baza. Pasta jest genialna z tostami, warzywami pokrojonymi w słupki lub na kanapce wraz z innymi dodatkami. Myślałam, że uda mi się zabrać ją jutro do pracy. Bo kto powiedział, że mogę ja jadać tylko na kolacje. Niestety nie doczekała... Wiem, że kolorystycznie może nie powala..ale smakuje świetnie. I to jest najważniejsze!




















Składniki:
1 szklanka ugotowanej soczewicy (użyłam czerwonej)
3 ząbki czosnku
papryczka chili (wg gustu- dodałam pół papryczki i pasta była dość ostra)
łyżka oliwy (może być oliwa z suszonych pomidorów)
2 suszone pomidory  (odsączone z zalewy)
woda- opcjonalnie
sól
pieprz

Wykonanie:
Wszystkie składniki pasty zmiksuj. Jeśli będzie się ciężko miksowała dolej nieco wody. Przypraw do smaku solą i pieprzem. Możesz także zmniejszyć lub zwiększyć ilość chili i czosnku. Podawaj z pieczywem lub warzywami. U mnie świetnie sprawdziła się marchewka i biała rzodkiewka.

Smacznego!

Cukinia faszerowana soczewicą i suszonymi pomidorami

Wyciągnęłam nauszniki i rękawiczki. To już ten czas. Zrobiło mi się jakoś tak melancholijnie. I chyba trochę zimowo. Szybko robi się ciemno jest coraz zimniej. Nie mam ochoty nawet wystawić nosa z domu. Tak więc mamy sporo czasu na zabawę z synem. Bardzo mnie to cieszy. Bawimy się, rysujemy, wycinamy.. Jest kolorowo, wesoło i kreatywnie. Także czas na gotowanie jest mocno ograniczony. I to bardzo mocno. Dlatego gotuję partiami lub wybieram ultra szybkie przepisy. Zwykle warzywa faszeruje się mięsem. Ale mówiąc szczerze, trochę mnie to już nudzi. Dlatego wybrałam czerwoną soczewicę. Myślę, że to bardzo trafne połączenie. Smaczne i zdrowe. Choć nie twierdzę, że wersja z mięsem jest niesmaczna i niezdrowa:) To po prostu jak wszystko, kwestia gustu. Można dodać mięso mielone, ale moim zdaniem samej soczewicy naprawdę niczego nie brakuje. 




















Składniki:
2 średnie cukinie
1 duża cebula
szklanka soczewicy- u mnie czerwona
kilka suszonych pomidorów
50 g dowolnego żółtego sera
sól
pieprz
olej (u mnie ryżowy)

*Możesz wybrać dowolny kolor. Pamiętaj, że czerwona soczewica jest najmniej czasochłonna i bardzo szybko się gotuje i łatwo ją rozgotować. Zieloną soczewicę dobrze jest namoczyć ok 30 minut przed gotowaniem. Soczewice chętnie chłonie wodę- więc nalej jej dwukrotnie więcej niż soczewicy. Zielona będzie się odrobinę dłużej gotować. Jeśli zależy Ci żeby była miękka, gotuj ją ok 20 minut. 

Wykonanie:
Soczewicę ugotuj, ale nie do miękkości. Powinna pozostać lekko twarda. Gotuj ją nieco krócej. W tym czasie cebulę podsmaż, aż stanie się szklista. Dodaj do niej pomidora pokrojonego w kawałki. Smaż przez chwilę stale mieszając. Dodaj ugotowaną soczewicę, przypraw solą i pieprzem i wymieszaj. Cukinie przekrój na pół i usuń pestki. Zrobiłam to nożykiem do robienia kulek w owocach. Ale łyżeczka też da sobie radę. Nadzieniem faszeruj cukinie. Posyp startym serem. Wstaw do nagrzanego piekarnika do temp. 180 stopni i zapiekaj ok 20-25 minut. Do momentu, aż cukinia zmięknie. 

Smacznego!

Smaczna Jesień

sobota, 22 listopada 2014

Makaron z warzywami na azjatycką nutę

Ostatnio mam przeogromną ochotę na bardzo ostre jedzenie. Piekielnie ostre. To chyba jakaś reakcja obronna na to zimno. Papryczka chili albo ostre sosy lądują więc u mnie w niemal każdej potrawie. Począwszy od kanapek a na daniach obiadowych skończywszy. Dzisiaj znowu na azjatycką nutę. Ale kocham tę kuchnię. Jest rozgrzewająca, ostra i pyszna. U mnie wersja wege ale dodanie mięsa (np. polędwicy wołowej) uważam za niegłupi pomysł i gdyby nie to że wpadło mi to do głowy za późno to bym ją dodała. Pierwszy raz zrobiłam to danie w formie sałatki bez makaronu i zabrałam je do pracy. Zasmakowało mi do tego stopnia że zrobiłam je dziś na obiad. Także sprawdzi się również bez makaronu. Szybko, smacznie i egzotycznie. Uwielbiam!




















Składniki (na dwie osoby):
ok 250 g makaronu (chow mein)
3 marchewki
pół białej rzodkiewki
50 g fasolki szparagowej zielonej
pół dużej papryczki chili
kawałek imbiru
4 ząbki czosnku
sos sojowy
olej do smażenia (użyłam oleju ryżowego)
pieprz
opcjonalnie: sezam olej sezamowy

Wykonanie:
Makaron przygotuj zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Marchewki i białą rzodkiewkę pokrój używając obieraczki do warzyw na cienkie plastry. Fasolkę pozbaw końcówek. Na patelni rozgrzej olej dodaj drobno pokrojoną papryczkę, czosnek i imbir. Smaż przez chwilę. Dodaj warzywa, sos sojowy i pieprz. Wymieszaj. Przykryj i smaż aż warzywa zmiękną ale pozostaną lekko chrupie. Możesz dodać odrobinę oleju. Gdy warzywa będą gotowe na patelnię dorzuć makaron i smaż przez chwilę. Rozłóż porcje na talerzu posyp sezamem i polej odrobina oleju sezamowego.

Smacznego!
Smaczna Jesień

Najprostsze gofry

Dzisiaj odbyła się u nas prawdziwa bitwa. O gofry. Kto będzie szybszy, kto zje więcej. Lubimy gofry.. Mnie kojarzą się z wakacjami kiedy byłam dzieckiem. Uwielbiałam to wybieranie spośród długiej listy słodkich dodatków. Chyba dlatego darzę je takim sentymentem. Przypominają mi beztroskę, polskie morze i wakacje. A odkąd stałam się szczęśliwą posiadaczką ślicznej malutkiej gofrownicy sama sobie mogę fundować taką małą przyjemność. Zrobiłam już wiele wersji. Ale nigdy żadna nie mogła doczekać zdjęcia. Jakieś małe krasnoludki podkradały się do kuchni i gofry znikały. Ze słodkich wersji lubię najbardziej takie z ciasta drożdżowego a jeśli chodzi o wytrawną to wybieram z serem pleśniowym (które polewam syropem klonowym i jestem w raju). Wersja dzisiejsza jest najprostsza ale jednocześnie bardzo smaczna. Nie trzeba czekać aż ciasto odpocznie a składniki są zawsze pod ręką. Gofry są chrupiące na zewnątrz ale miękkie w środku. Niewiele pracy a radość i dorosłego i dziecka- niesamowita. Z ulubionymi dodatkami są rewelacyjne.
Koniecznie wypróbujcie!






















Składniki:
2 szklanki mąki pszennej
2 szklanki mleka
2 jajka
2 łyżki cukru 
szczypta soli
łyżeczka proszku do pieczenia
1/3 szklanki oleju o neutralnym smaku i zapachu

opcjonalnie: śmietana kremówka, owoce, cukier puder, miód, dżem itp.

Wykonanie:
Białka oddziel od żółtek. Ubij białka na sztywna pianę. W misce wymieszaj mąkę, mleko, żółtka, sól, cukier, proszek do pieczenia i olej. Masa musi być jednolita. Delikatnie wmieszaj pianę z białek. Rozgrzej gofrownicę i smaż gofry aż będą rumiane. Ubij kremówkę i za pomocą szprycy udekoruj nią gofry. Dodaj owoce lub inne ulubione dodatki.

Smacznego!

Niebieska zupa porowo- selerowa Bridget Jones

Wczoraj na Durszlaku wypatrzyłam  akcję kulinarną. Zaczęłam się nad nią trochę zastanawiać. I właściwie od razu skojarzyła mi się Bridget Jones i jej niebieska zupa. Bridget Jones to fenomen. Szalona, roztrzepana, zagłuszająca wszystkie problemy z facetami butelką Chardonnay i czekoladkami. Tak więc co wyzwolona 30- letnia singielka może podać na imprezie? Otóż.. niebieską zupę, omlet i marmoladę:) Dawno, naprawdę bardzo dawno czytałam tę książkę dlatego musiałam poszukać historii o zupie. Niebieski kolor powstał dlatego że Bridget związała warzywa niebieską nitką. Moja wersja nitki nie posiada i nadaje się do jedzenia. Mam szczerą nadzieję, że Bridget by ją polubiła. Dodałam do zupy niebieski barwnik żeby była bardziej "książkowa" ale nie musicie tego robić. I bez tego drobiazgu zupa jest przepyszna i szybka. Do  zupy można podać także grzanki z serem.




















Składniki:
1 litr bulionu 
3 pory (tylko biała część)
masło
jedna średnia cebula
pół dużego selera
3 ząbki czosnku
2 średnie ziemniaki
sól
pieprz
pół szklanki śmietanki 36%
2 kromki chleba (u mnie gryczany)
cheddar
opcjonalnie niebieski barwnik spożywczy

Wykonanie:
Pory oczyść i pokrój w półplasterki. To samo zrób z cebulą i czosnkiem. Ziemniaki i seler obierz i pokrój w małą kostkę. Por, cebulę i czosnek podsmaż na maśle aż zmiękną. Bulion zagotuj. Dodaj do niego podsmażone warzywa i ziemianki z selerem. Gotuj aż wszystkie warzywa zmiękną. W międzyczasie rozgrzej piekarnik do 180 stopni z funkcją grilla (lub grzania z góry)ułóż chleb na blaszce i posyp cheddarem. Zapiekaj kilka minut aż ser się rozpuści. Gdy warzywa zmiksuj. Jeśli używasz barwnika dodaj go (zgodnie z instrukcją na opakowaniu). Dopraw do smaku solą i pieprzem. Wlej śmietankę i całość wymieszaj. Podawaj z grzankami.

Smacznego!

Literatura na widelcu Zupa na jesień Smaczna Jesień

czwartek, 20 listopada 2014

Grzany cydr

Koc, książka, termofor i coś ciepłego do popijania. Moja pełnia szczęścia ostatnio. Potrzebuję właśnie takiej ciszy i spokoju, więc ta forma relaksu jest zdecydowanie najbardziej pożądana. A nie ma nic przyjemniejszego w chłodny wieczór niż wielki kubek grzanego cydru w dłoniach. Rozgrzewający, pobudzający, pyszny. Uwielbiam cydr od dawna, ale dopiero jakiś czas temu postanowiłam zrobić go w wersji grzanej. I to absolutny hit. Nie wiem w której wersji smakuje mi bardziej, grzany czy schłodzony. W obu jest rewelacyjny. I chyba nie potrafię wybrać. Z cynamonem, odrobiną pomarańczy, przyprawami jest naprawdę świetny. Doskonała alternatywa dla grzanego wina czy grzanego piwa. Koniecznie wypróbujcie!





















Składniki:
1 litr cydru jabłkowego
sok wyciśnięty z połówki dużej pomarańczy
2 laski cynamonu
szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
2 listki laurowe
3-4 goździki
ok łyżka brązowego cukru 

Wykonanie:
Cydr wlej do garnka. Dorzuć pozostałe składniki i gotuj na bardzo wolnym ogniu przez ok 10 minut. Nie gotuj! Jeśli napój nie jest klarowny możesz go przecedzić. Przed wlaniem cydru do kubka wyjmij wszystkie przyprawy. Podawaj natychmiast po przygotowaniu.

Smacznego!
Rozgrzej się na jesień Smaczna Jesień

Krewetki z chili z sosem czekoladowym

Idą święta. Idzie zima. I o ile bardzo się cieszę z tego że święta tuż tuż to zdecydowanie zima mnie tak nie fascynuje. Marznę, choruję czyli norma. Ale skupiam się na pozytywach. Wczoraj w pracy usłyszałam jak dzieciaki przygotowują się już do kolędowania. I pomyślałam sobie, że to przecież już. Lubię to szkolne zamieszanie świąteczne. Wielką choinkę i wielkiego Mikołaja przy wejściu do którego przybiegają dzieciaki. Od razu na tę myśl robi mi się przyjemniej. Dzieci powodują, że święta są o wiele fajniejsze, bardziej radosne i mają tę magię. Na moje świąteczne atrybuty jeszcze jest sporo czasu ale już przebieram nogami żeby "upstrokacić" dom reniferami, choinkami i bałwanami. Ostatnio u mnie dużo się dzieje. Mniej mnie tutaj. Ale przywykłam do tego że nie mogę przywyknąć do niczego bo za szybko wszystko się dzieje. Zmiany jak w kalejdoskopie chyba już mnie tak nie dziwią. Bo podążanie za marzeniami to trudna materia. I cieszę się że są w życiu stałe punkty. Przyziemne. Takie jak potrzeba zjedzenia czegoś pysznego. I niesłabnąca miłość do krewetek. Do chili. I czekolady. No i jest. Szybki, niebanalny i absolutnie zaskakująco pyszny pomysł na krewetki. Bomba smakowa. Poprawiacz nastroju i wszystko to co pozytywne. Nie bójcie się takich połączeń! Krewetki w czekoladzie jakkolwiek dziwnie brzmią..są genialne!



















Składniki:
250 g krewetek (w pancerzach- mogą być mrożone)
papryczka chili -wg uznania- użyłam pół
tabliczka gorzkiej czekolady dobrej jakości
szczypta soli morskiej
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

opcjonalnie: patyczki do szaszłyków

Wykonanie:
Rozmroź krewetki jeśli używasz mrożonych. Krewetki pozbaw głowy, pancerza i jelita (natnij krewetkę wzdłuż tułowia i usuń czarną nitkę- jelito które ciągnie się wzdłuż całego tułowia). Umyj je, osusz i przełóż do miski. Papryczkę chili bardzo drobno posiekaj. Dodaj ją do krewetek. Przypraw odrobiną soli i dodaj ok łyżkę oliwy (lub nieco więcej). Odstaw. Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej. Na garnek z gotującą wodą postaw miskę (miska nie może dotykać wody, rozpuszczaj czekoladę na małym ogniu) wrzuć do niej połamaną czekoladę i poczekaj aż się rozpuści. Mieszaj. Gdy cała czekolada się rozpuści dodaj do niej szczyptę soli morskiej. Dodaj jej wg gustu. Każdą krewetkę nabijaj na patyczek do szaszłyków. I układaj na rozgrzanym grillu. Smaż je kilka minut z obu stron. Nie smaż ich zbyt długo bo staną się gumowate. Krewetek nie trzeba nabijać na patyczki możne je po prostu usmażyć na patelni z odrobiną oleju. Sos czekoladowy przelej do małej miseczki a gdy krewetki się usmażą podawaj je od razu po przygotowaniu.

Smacznego!

niedziela, 16 listopada 2014

Sałatka z pomidora i białej fasoli

Uwielbiam pomidory. I mimo, że może akurat czas na pomidory nie jest najlepszy to i tak je kupuję. Staram się wybierać po prostu te możliwie najlepsze. Głównie lądują u mnie na kanapkach które zaczęłam urozmaicać sobie dodaniem... mięty. Mięta rośnie u mnie na parapecie właściwie cały rok. Połączenie zasmakowało mi wyjątkowo. Jest takie letnie, lekkie i wakacyjne. Tego mi trzeba. I właściwie sałatka z pomidora, mięty i odrobiny oliwy już by mi wystarczyła do szczęścia ale dodałam jeszcze do niej drobną białą fasolę. Nie jestem co prawda wielką fanką fasoli ale tutaj mi pasowała. Ja użyłam suchej fasoli którą ugotowałam. Niezbyt lubię się z warzywami z puszki ale można sobie ułatwić życie i użyć gotowej. Sałatkę podałam z tostami. Było naprawdę bardzo smacznie i szybko. Zasmakowała mi do tego stopnia, że następnego dnia zrobiłam ją ponownie i poszła ze mną do pracy:)




















Składniki:
3 duże pomidory (u mnie malinowe)
pół szklanki drobnej fasoli (suchej lub z puszki)
mała cebula 
2 ząbki czosnku
sól
pieprz
świeża mięta (użyłam ok 2 łyżek)
oliwa

Wykonanie:
Jeśli używasz suchej fasoli zalej ją na noc wodą a następnie ugotuj aż będzie miękka. Posól ją pod koniec gotowania (gdy fasola będzie już miękka). Pomidory pokrój na kawałki. Cebulę drobno posiekaj. Czosnek również. Do mniejszej miseczki przełóż cebulę, czosnek, posiekaną miętę oliwę, sól i pieprz. Wymieszaj. W większej misce wymieszaj fasolę i pomidory. Dodaj sos. Całość wymieszaj. Dopraw ewentualnie do smaku. Posyp jeszcze miętą. Podawaj ze świeżym pieczywem. 

Smacznego!

piątek, 14 listopada 2014

Bezglutenowe ciasteczka owsiane z żurawiną

Ostatnio ciągnie mnie do robienia ciastek. Nie wiem... jakoś właśnie w okresie jesienno- zimowym robi mi się je najlepiej. Jednak tym razem miałam pewne trudności. Otwierając szafkę w poszukiwaniu mąki miałam pewność, że tam będzie. I tu nastąpiło coś czego się nie spodziewałam. Brak mąki. Mogłam porzucić pomysł robienia ciastek ale po pierwsze obiecałam je synowi a po drugie ostatnio moja znajoma poprosiła mnie o przepis na chleb bezglutenowy i jakoś wpadło mi do głowy, że może zrobię ciastka bez mąki pszennej. Tak więc zmiksowałam w młynku migdały i pestki z dyni i otrzymałam mąkę migdałową i dyniową (mąka dyniowa ma dość charakterystyczny smak więc można użyć tylko migdałowej lub innej bezglutenowej). A potem poszło już z górki. Ciastka są bardzo miękkie i dość słodkie. Moje serce absolutnie skradły Amercian cookies ale te jako ciastka ratunkowe też spisały się całkiem nieźle. 





















Składniki:
pół szklanki pestek z dyni
3/4 szklanki płatków migdałowych
pół łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
90 g płatków owsianych (używałam także płatków jęczmiennych)
120 g miękkiego masła
40 g cukru trzcinowego
1 jajko
pół szklanki świeżej żurawiny lub 2 łyżki dżemu żurawinowego

Wykonanie:
Żurawinę zalej odrobiną wody i gotuj przez kila minut. Odstaw aż przestygnie. Pestki z dyni i płatki migdałowe zmiel w młynku do kawy. Przesyp do miski. Dodaj proszek do pieczenia, sól i płatki owsiane. Wymieszaj. W drugiej misce jajka utrzyj z masłem i stopniowo dodawaj cukier. Do maślanego kremu wmieszaj sypkie składniki.  Dodaj żurawinę i wymieszaj. Jeśli ciasto będzie zbyt rzadkie dodaj więcej płatków lub mąki migdałowej. Łyżką formuj ciasteczka na macie do pieczenia. Piecz je ok 15 minut w temp. 180 stopni. Tuż po upieczeniu są bardzo miękkie więc poczekaj chwilę aż przestygną i dopiero wtedy przełóż je z blachy. Nie trzymaj ciasteczek w zamkniętym słoiku itp. bo wtedy stają się jeszcze bardziej miękkie.

Smacznego!

środa, 12 listopada 2014

Kielbaski z cebulą i jabłkiem w cydrze

Czasem myślę, że w życiu wszystko jest kwestią przypadku. Dzisiaj pierwszy raz w życiu  jadąc autobusem przegapiłam swój przystanek. Powód- bardzo prosty. Najzwyczajniej w świecie zaczytałam się.. I pewnie pojechałabym jeszcze dalej gdyby nie to że autobus przejeżdżał pod mostem i zrobiło się w nim po prostu ciemno i nie mogłam czytać. Wtedy zorientowałam się gdzie właściwie jestem. Telepię się autobusami od czasów studiów i nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego. Skoro już urządziłam sobie wycieczkę przez pół miasta to postanowiłam to wykorzystać. Przypadkowo wstąpiłam do sklepu mięsnego. Wypatrzyłam surowe kiełbaski. Gdzieś ostatnio mignął mi przepis na zwykłe kiełbaski i jabłkami. Trochę kombinacji, odrobina cydru- który uwielbiam,  i wyszło bardzo smaczne i w miarę szybkie danie. Idealne na tę porę roku.




















Składniki:
6 cienkich surowych kiełbasek
2 średnie cebule
1 średnie jabłko
szczypta majeranku
250 ml cydru
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Jabłko obierz i pozbaw pestek. Pokrój na ćwiartki. Cebulę pokrój w półplasterki i podsmaż na oleju. Dodaj majeranek i wymieszaj. Wrzuć kiełbaski na kilka minut na patelnię żeby trochę się przypiekły. Przełóż kiełbaski z cebulą do naczynia żaroodpornego dodaj jabłka i całość zalej cydrem. Wstaw do nagrzanego piekarnika i piecz ok 20 minut. Jeśli wolisz możesz to danie zrobić na patelni i cydrem zalewać kiełbaski podczas pieczenia. Ale wtedy trzeba wszystkiego pilnować. Mnie było po prostu łatwiej trochę je podpiec i wrzucić do piekarnika i już się nimi nie martwić.

Smacznego!
Smaczna Jesień

wtorek, 11 listopada 2014

Krewetki bez wysiłku

Uwielbiam owoce morza. Razem ze znajomymi nazywamy je pieszczotliwie ..robakami. Przyznam się szczerze... tak jak kocham jeść krewetki, to tak samo silnie nie cierpię ich obierać. Gdy trzeba to zrobić wolę w tajemniczy sposób zniknąć z pola widzenia i wrócić jak robota jest już skończona.. Owszem można kupić już obrane, ale te w całości zdecydowanie lepiej smakują. Cóż ...coś za coś. Owoce morza to dla mnie jeden z szybszych sposobów na coś smacznego. Plusem jest to, że mogą występować zarówno jako przystawka czy danie główne. Wystarczy podać je z makaronem lub ryżem i gotowe. Ale dzisiaj krewetki w charakterze przekąski. Przygotowanie ich w ten sposób, naprawdę nie wymaga ani odrobiny wysiłku ani dużo czasu. Szybko się smażą, świetnie smakują i nie potrzeba mi już niczego więcej. To najprostszy sposób na krewetki, a jak wiadomo najprostsze sposoby są najlepsze..






















Składniki:
250 g dużych nieobranych krewetek
sól
pieprz
pół łyżeczki pasty chili (użyłam pasty chipotles ale może być także wędzona papryka w proszku)
ok pół szklanki dobrego różowego wina
olej do smażenia (u mnie ryżowy)

Wykonanie:
Jeśli używasz mrożonych krewetek trzeba je rozmrozić. Krewetki pozbaw głowy, pancerza i jelita (natnij krewetkę wzdłuż tułowia i usuń czarną nitkę- jelito które ciągnie się wzdłuż całego tułowia). Umyj je, osusz i przełóż do miski. Dodaj sól, pieprz i pastę chili- możesz jej dodać wg gustu. Patelnię rozgrzej i wlej olej. Wrzuć krewetki i podlej winem. Smażyć minutę z każdej strony. Nie smaż ich zbyt długo bo będą gumowate. Podawaj od razu po przygotowaniu w towarzystwie różowego wina.

Smacznego!

niedziela, 9 listopada 2014

American cookies

Wczoraj przejeżdżałam obok centrum handlowego. Zaczynali montować wielką choinkę. Wiem, że jest listopad, że to wszystko to czysta komercja, że wszędzie jest tego za dużo i że dla większości ludzi jest to mocno drażniące.. Ale.. Nazwałabym siebie frajerem bożonarodzeniowym. Dlaczego? Bo to właśnie dla takich jak ja, są te wszystkie ozdoby, bzdetki, świecidełka, świąteczne dodatki, kubki, herbatki, świeczki, kuchenne akcesoria i inne duperelki na których można zarobić. Gdybym mogła zakopałabym się w takich dodatkach i nie wychodziła do marca. Nie lubię zimy, a te drobne świąteczne drobiazgi umilają mi czas i powodują, że jest mi jakoś tak ciepło, rodzinnie i domowo. Przypominają mi się święta u mnie w domu. Bardzo lubiłam i lubię ten czas. Ale do rzeczy... American cookies... Pamiętacie odcinek "Przyjaciół" w którym Monica prosiła Phoebe o przepis na idealna ciasteczka jej babci? Przez pół odcinka piekły różne wersje, aż w końcu okazało się, że był to przepis na ciasteczka z Nestle Toll House. U nas nie ma tego wynalazku więc dodałam gorzką czekoladę. No i cóż...To nie są po prostu jakieś tam zwykłe ciastka. To najlepsze ciastka jakie jadłam! Idealne! Kruche, czekoladowe i bardzo, ale to bardzo smaczne. Jak na ciastka przystało szybkie do zrobienia. Na pewno nie raz wrócę do tego przepisu i jestem w stanie zrozumieć dlaczego Monica upiekła ponad 20 partii, i tak bardzo chciała mieć przepis.   




















Składniki:
2 i 1/4 szklanki maki pszennej
1 płaska łyżka proszku do pieczenia
szczypta soli
szklanka miękkiego masła pokrojonego w kawałki
pól szklanki białego cukru
3/4 szklanki cukru trzcinowego
1 łyżka ekstraktu waniliowego
2 duże jajka
szklanka czekolady pokrojonej w kawałki
pół szklanki orzechów (użyłam laskowych)

Wykonanie:
Orzechy laskowe pozbaw skóry (gdy rozgrzewam piekarnik wrzucam orzechy na blachę i wstawiam do piekarnika na kilka minut- następnie wysypuję je na czystą szmatkę i pocierając usuwam skórę) i pokrój je na kawałki. Wszystkie składniki oprócz czekolady i orzechów wymieszaj w misce. Możesz pomóc sobie i wymieszać całość rękami. Dodaj orzechy i czekoladę. Znowu wymieszaj. Uformuj wałek i odcinaj kawałki ok 2 cm. Spłaszcz je palcami. Układaj na blaszce wyłożonej papierem lub mata do pieczenia. Piecz w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni przez ok 15 minut aż ciasteczka lekko się zrumienią.

Smacznego!

czwartek, 6 listopada 2014

Palmiers (palmiery)

Strasznie dobija mnie to, że w czasie tak ładnej pogody musimy "kisić się" w domu. Jeszcze tylko kilka dni i mam nadzieję, że wyzdrowiejemy już całkiem. I będzie jeszcze na tyle fajnie żeby z przyjemnością wyjść na spacer. Zachciało mi się dziś czegoś słodkiego. Ale niewymagającego zbyt wiele. Po prostu czegoś prostego. I tak sobie myślę, że to jest chyba najszybsza słodka przekąska jaką można sobie wyobrazić. Poza tym tu nie da się niczego zepsuć, niczego nie trzeba ugniatać, czekać, odmierzać i obawiać się, że nie wyjdzie. Przepis idealny dla leniwców, zabieganych czy początkujących. Deser doskonały jeśli do drzwi pukają goście. Lubię szybkie przepisy a ten zdecydowanie jest najszybszy, najprostszy i genialnie smakuje. Palmiers w wersji minimalistycznej to dwa składniki. Ciasto francuskie i cukier. W bardziej rozbudowanej można dodać cynamon, kardamon czy posiekane orzechy. Karmel który tworzy się podczas pieczenia jest cudowny. Niby mała rzeczy. Dwa składniki więc cóż to może być za cudo.. ale efekt powalający.. Naprawdę... Jutro robię kolejną porcję bo dzisiejsza zniknęła w sekundę...




















Składniki:
1 arkusz mrożonego ciasta francuskiego
2 łyżki cukru (użyłam trzcinowego) +trochę do posypania

w wersji rozbudowanej :pół łyżeczki cynamonu
                                        lub ziarna z kilku nasion kardamonu (rozgnieć je w moździerzu)

Wykonanie:
Ciasto francuskie rozmroź. Rozmrażam je w lodówce. Rozłóż ciasto na papierze w który jest zapakowane. Jeśli używasz tylko cukru po prostu posyp nim ciasto. Jeśli używasz cynamonu lub kardamonu dodaj je do cukru i także rozsyp na cieście. Zwijaj dłuższe boki ciasta równocześnie z obu stron do środka. I pokrój je na ok 2 cm kawałki. Każdy kawałek ułóż na macie do pieczenia. Zachowaj spory odstęp bo urosną. Posyp jeszcze odrobiną cukru. Wstaw do rozgrzanego piekarnika do 200 stopni i piecz ok 15-18 minut aż będą rumiane.

Smacznego!

środa, 5 listopada 2014

Tosty z chałki

Może nie jest to niesamowity przepis czy coś spektakularnie odkrywczego ale myślę, że warto o nim wspomnieć. Prostota jest zachwycająca. Dziś rano odkryłam, że nie mam chleba. Ok to nie było jakieś wielkie odkrycie ale trochę mnie zaskoczyło. Niepozytywnie bo wyjście do sklepu- aktualnie niemożliwe. Po pierwsze sama mam zakaz wychodzenia po drugie nawet jeśli chciałabym zbiec do sklepu, który znajduje się w budynku w którym mieszkam, nie mogę zostawić syna. A zabrać go ze sobą też nie mogę bo jest jeszcze cały czas chory. A coś trzeba zjeść. Przypomniało mi się, że po ostatnim pieczeniu chałek (tu) jedną zamroziłam. Teraz przyszła jej kolej. Odmroziła się bardzo szybko i zrobiłam z niej tosty Moim zdaniem to chałka właśnie najlepiej nadaje się do tostów. Nie rozpada się nawet jeśli jest świeża co czasem w przypadku chleba, tego czerstwego również, się zdarza. Jest już w miarę słodka więc nie trzeba dużo słodzić i można ukroić duże kawały:) Ale tak na dobrą sprawę każde pieczywo się nada. Im bardziej czerstwe tym lepiej. Bo lepiej wchłonie masę jajeczną. Ja swoją porcję zjadłam z dżemem śliwkowym z wanilią. Ale wszystkie słodkie dodatki sprawdzą się doskonale. Aromat wanilii jaki roznosi się podczas pieczenia...absolutnie fenomenalny...




















Składniki:
chałka (u mnie 5 plastrów)
1 jajko
łyżeczka cukru (u mnie trzcinowy)
pół szklanki mleka
łyżeczka esencji waniliowej (można użyć cukru aromatyzowanego wanilią i esencję pominąć)
masło- ok łyżka

dodatki; cukier puder, miód, syrop klonowy, dżem, jogurt

Wykonanie:
W misce (wybierz szeroką- taką żeby zmieściła się w niej chałka) wymieszaj jajko z mlekiem, cukrem i esencją waniliową. Chałkę pokrój na kawałki. Na patelni rozgrzej masło. Chałkę maczaj w jajecznej masie i przekładaj na patelnię. Jeśli jest czerstwa pozostaw ją na chwilę żeby wchłonęła nieco płynu. Piecz aż będzie rumiana z obu stron. Podawaj z ulubionymi dodatkami.

Smacznego!

Lasagne z sosem z gorgonzoli, cheddara, parmezanu i kalafiorem

Niemal całe przedpołudnia spędzam (albo raczej spędzamy) w pidżamie. Gorączka co prawda  nam obojgu minęła i zaczynam oddychać swobodnie no i z gardłem lepiej ale nadal czuję się mocno osłabiona. Na leżenie w łóżku nie ma szans bo mój syn woli chorować kreatywnie. Farby, ciastolina, puzzle i książki są w ruchu. Cieszę się bo widzę, że czuje się lepiej. I mam czas żeby spędzić z nim trochę czasu. Razem nawet gotujemy lub ja ostatecznie gotuję sama w przerwach między memory a klockami i z "doskoku". O tej zapiekance myślałam już jakiś czas. Lubię zapiekanki serowe bo są smaczne i w gruncie rzeczy szybkie. Dziś trochę kombinowałam. Użyłam płatków lasagne, przełożyłam je ugotowanym kalafiorem z sosem serowym. Ale możecie dodać inny makaron np. rurki i zrezygnować z kalafiora. Wykorzystajcie dowolne sery. Ja zdecydowałam się na ulubiony zestaw czyli cheddar i parmezan. I do tego gorgonzola. Przyznaję, że nie ma może zachwycającego zapachu ale w tego typu zapiekankach sprawdza się znakomicie. Nadaje fajny smak i konsystencję. To trzecia zapiekanka serowa jaką zrobiłam. Każda inna i każda pyszna! I każdą polecam na szybki obiad.

Wcześniejsze zapiekanki tu i tu




















Składniki:
ok 100 g makaronu na osobę lub kilka płatów lasagne
500 g kalafiora pokrojonego w różyczki
80 g gorgonzoli
40 g parmezanu
40 g cheddara
ok 1/4 szklanki mleka
sól
pieprz
świeżo starta gałka muszkatołowa

Wykonanie:
Makaron wrzuć do gotującej osolonej wody i gotuj go aż lekko zmięknie. Nie rozgotuj go. Musi pozostać jeszcze twardy. Jeśli używasz makaronu lasagne także go krótko obgotuj. Kalafior także ugotuj przez chwilę. Też powinien pozostać lekko twardy, Parmezan i cheddar zetrzyj na tarce o małych oczkach. Gorgonzolę pokrój na kawałki. Do małego rondla wrzuć sery i dodaj mleko. Całość wymieszaj. Gotuj na małym ogniu do momentu aż sery się rozpuszczą. Odcedź kalafior i polej go sosem. Jeśli używasz makaron lasagne wyłóż dno formy płatami zalej sosem kalafiorowo- serowym i przykryj kolejną warstwą płatów. Posyp serem. Piecz w rozgrzanym piekarnik do 180 stopni przez 25 minut. Natomiast jeśli używasz innego makaronu wymieszaj go z sosem wrzuć do formy do zapiekania, posyp serem i także piecz w temp. 180 stopni przez 25 minut. 

Smacznego!
Smaczna Jesień